W wywiadzie dla PAP Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, mówi: „Chciałbym aby osłabieniu uległa destrukcyjna siła szantażu, wrzasku generowanego przez różne grupki interesu próbujące osaczyć polityków”.
Mowa oczywiście o grupach walczących w sądach oraz w mediach i na ulicach o odwalutowanie swoich kredytów frankowych. Ostatnio stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu oznajmiło, że planuje akcję „zero haraczu”, w ramach której będzie namawiać do nieopłacania kilku rat kredytów. SBB liczy, że jeśli do protestu przyłączy się wiele osób, uda się wywrzeć presję na banki. Czytaj więcej: Frankowicze w proteście nie chcą spłacać rat. Mówią - "nie będzie żadnych konsekwencji". Sprawdziliśmy
Tylko, że banki za bardzo się tych zapowiedzi nie przestraszyły. Prezes Pietraszkiewicz mówi, że takie inicjatywy „w świetle podjętych ostatnio decyzji przez władze to propozycje skrajnie nieodpowiedzialne. Powiedziałbym nawet: drwiące ze zdrowego rozsądku”.
Również za „czystą niedorzeczność, by nie nazwać kpinami ze zdrowego rozsądku” Pietraszkiewicz uznaje ideę przewalutowania kredytów frankowych po kursach, przy których zostały zaciągnięte.
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP SŁAWOMIR KAMIŃSKI
Co na to „destrukcyjna siła szantażu”, czyli środowiska frankowiczów? Ona również mówi o szantażu. Prof. Witold Modzelewski, od lat wspierający kredytobiorców frankowych, w wywiadzie dla Polska Times komentuje: „banki mają zbyt wielkie wpływy i potrafią szantażować opinię publiczną, i szantażować polityków. I ten szantaż okazuje się skuteczny”.
Za „szantażujące opinię publiczną” Modzelewski uznał m.in. wyliczenia strat, które bankom przyniosłaby restrukturyzacja kredytów frankowych (KNF w marcu wyliczyła koszty ewentualnego przewalutowania na ok. 67 mld zł).
%Premier Glinski przedstawia ekspertow Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Wyborcza.pl
A jeśli już jesteśmy przy „szantażowaniu” kwotami, to warto powrócić do prezesa Związku Banków Polskich. Zdaniem Krzysztofa Pietraszkiewicza, przyjęcie obecnej, łagodnej wersji ustawy frankowej (zakładającej wyłącznie zwrot części rat zawyżonych wskutek stosowania własnych tabel kursowych) „oznaczałoby znacznie wyższe koszty dla sektora bankowego, niż to zostało powiedziane”.
Jak wynika z wyliczeń przedstawionych przez Pietraszkiewicza, obecne rozwiązania kosztowałyby sektor nie 3,5-4 mld zł, jak podali prezydenccy eksperci, ale co najmniej o 3 - 4,5 mld zł więcej. Zresztą podobne kalkulacje pokazali niedawno analitycy Trigon DM.
W ogóle prezes Pietraszkiewicz uznał, że „jest pytanie o zgodność z prawem tej całej regulacji”. Sugeruje, że władze przy tworzeniu ustawy powinny brać pod uwagę zdanie banków ”po to, by regulacja nie była kwestionowana na gruncie prawa polskiego i międzynarodowego”. Czy to swoiste ostrzeżenie dla polityków, albo (jak kto woli), „szantaż”?
Obie strony konfliktu - frankowicze i banki - mocno okopały się na swoich pozycjach. Kancelaria Prezydenta marzyła, aby Komisja Nadzoru Finansowego poprzez działania nadzorcze wymusiła na bankach rozmowy z ich klientami o przewalutowaniu kredytów frankowych. Już widać, że nie będzie to łatwe.