Niemcy - w przeciwieństwie do Polski - są krajem w którym najbardziej w Europie dyskryminuje się kobiety finansowo. Teraz ma się to jednak zmienić. Kanclerz Angela Merkel stojąca na czele konserwatywnej CDU osiągnęła porozumienie w rozmowach z centrolewicowym członkiem koalicji SPD w tej sprawie.
Zgodnie z umową, przedsiębiorstwa zatrudniające ponad 200 pracowników, będą musiały upubliczniać informacje dotyczące zarobków kobiet i mężczyzn zajmujących te same stanowiska.
Firmy, w których pracuje więcej niż 500 pracowników, będą musiały wprowadzić mechanizmy wyrównujące płace obu płci, zapowiedział szef parlamentarnej SPD Thomas Oppermann, który nazwał projektowaną ustawę jako "wielki krok naprzód" dla milionów pracowniczek w Niemczech.
Zgodnie ze statystykami, kobiety w Niemczech mają skłonność do podejmowania pracy na gorzej płatnych posadach, często zatrudnione są na część etatu.
Zmiany są ponoć pewne, choć na razie nie padła data, kiedy miałyby być wprowadzone.
Z ostatnich danych wynika, że w Niemczech kobiety zarabiają o ok. 21 proc. mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Przy czym na terenie byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej różnica w pensjach kobiet i mężczyzn jest wyraźnie mniejsza i wynosi zaledwie 8 proc. Na terenie byłej Republiki Federalnej Niemiec sięga 23 proc. - wynika z informacji niemieckiego urzędu statystycznego. To bardzo duża dysproporcja
Dla porównania w Unii Europejskiej średnia wynosi 16,4 proc., Największa jest w Estonii - niemal 30 proc., Austrii - 23 proc. i Czechach - około 21 proc. Najmniejszą różnicę w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn w UE zanotowano w Słowenii - 3,2 proc., na Malcie - 5,1 proc. i w Polsce, gdzie rozbieżność ta wynosi ledwie 6,4 proc.