Paweł Wojciechowski jest pomysłodawcą wprowadzenia w Polsce tak zwanego jednolitego podatku, nad którym pracuje rząd Beaty Szydło. Proponował to już w 2006 roku kiedy był ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Dziś Wojciechowski jest głównym ekonomistą ZUS, a jednocześnie kieruje pracami zespołu, który przygotowuje nowy podatek i właśnie dał bardzo długi wywiad dla Dziennika Gazety Prawnej. Oto pięć najważniejszych pomysłów na nowy system, które siedzą w głowie człowieka, który właśnie go konstruuje:
Brak wspólnego rozliczenia małżonków
Zdaniem Wojciechowskiego cała zmiana w podatkach jest głównie po to, aby je uprościć. Tymczasem wszystkie ulgi ten system komplikują, chociażby w momencie wypełniania formularza PIT, kiedy trzeba je obliczać i wpisywać w odpowiednie rubryczki. Stąd logiczny wniosek, aby ulgi usunąć. Zapytany przez dziennikarzy DGP, czy dotyczy to także wspólnego opodatkowania małżonków, główny ekonomista ZUS nie potwierdza tego wprost, ale sugeruje, że chciałby takiego rozwiązania i uważa je za słuszne. Wojciechowski mówi też, że w połowie państw Unii Europejskiej wspólnego rozliczenia małżonków nie ma.
Neutralność zmian
Paweł Wojciechowski parę razy podkreśla, że zmiany w podatkach mają być budżetowo neutralne. To znaczy, że po ich wprowadzeniu łącznie do kasy państwa nie będzie wpływać ani więcej, ani mniej pieniędzy niż do tej pory. Zmiana ma polegać na tym, że z jednej strony najbogatsi zapłacą więcej, ale z drugiej strony biedniejsi będą płacić mniej niż do tej pory. Tych, których dotknie podwyżka podatków ma być znacznie mniej. Ma to działać w ten sposób, że (tu już nie opisujemy słów P. Wojciechowskiego, to nasz własny przykład) jeśli ktoś o bardzo wysokich dochodach zapłaci na przykład o 500 złotych podatku więcej, to jednocześnie aż pięć osób zarabiających mało dostanie obniżkę podatku o 100 złotych. Obniżka o 100 złotych będzie dla nich bardziej zauważalna, niż dla tego bogatego podwyżka o 500 złotych.
Na reformie straci nie więcej niż 2-3% najbogatszych podatników, zarabiający 8 tysięcy brutto bez podwyżki podatków
Główny ekonomista ZUS zdradza, że grupa osób, którym obciążenia finansowe faktycznie wzrosną to będzie od 2 do 3 procent najwięcej zarabiających. Dziś płacą oni przez część roku obniżone składki do ZUS. Kiedy usunie się to rozwiązanie ich obciążenie automatycznie wzrośnie. Zdaniem Wojciechowskiego to jedno rozwiązanie może dać budżetowi dodatkowe 7 miliardów złotych wpływów.
Natomiast klasa średnia ma uniknąć jakiejkolwiek podwyżki podatków. Wojciechowski definiuje klasę średnią jako grupę osób, które zarabiają kwoty dwa razy większe niż średnia krajowa. Czyli dzisiaj to pomiędzy 8 a 9 tysięcy złotych brutto. Do tych kwot ma nie być podwyżek podatków.
Rozpiętość stawek większa niż dziś, ale mniejsza niż w pomyśle PO
W nowym systemie ma być więcej stawek podatkowych. Wojciechowski zgadza się z sugestią dziennikarzy DGP, że może być ich na przykład w okolicach siedmiu. Ich rozpiętość ma być na pewno większa niż w obecnym systemie (dwie stawki 18 i 32 procent), ale też na pewno mniejsza niż w propozycji rządu Ewy Kopacz sprzed roku – tam był pomysł najniższej stawki na poziomie 10 procent i najwyższej na poziomie 39,5 procent.
Kłopot z przedsiębiorcami
Kierujący pracami zespołu budującego koncepcję nowego systemu podatkowego przyznaje, że ma spory problem z tym, co zrobić z opodatkowaniem przedsiębiorców. Z jednej strony Wojciechowski uważa, że powinni być oni opodatkowani inaczej niż reszta podatników. Inaczej, czyli niżej – to forma premii za to, że ponoszą oni ryzyko prowadząc działalność gospodarczą. Z drugiej strony jest jednak obawa, że jeśli pozostawi się dzisiejszy podatek liniowy od działalności gospodarczej, to system się nie uprości, pozostanie pole do nadużyć i generalnie wtedy cała reforma będzie bez sensu, bo nie osiągnie swojego głównego celu - czyli uproszczenia systemu.
Całość wywiadu z Pawłem Wojciechowskim w DGP jest TUTAJ
Zobacz także: Podatek handlowy zawieszony. Szałamacha: To sukces lobbystów