Socjaliści, skreśleni przez media i wydawać się mogło znaczną część Francuzów, odradzają się niczym feniks z popiołów. W niedzielę pierwszą turę prawyborów mających wskazać ich kandydata na prezydenta wygrał, nie jak wszyscy się spodziewali Manuel Valls, do niedawna premier Francji o mocno centrowych poglądach, ale Benoît Hamon, przedstawiciel lewego skrzydła Partii Socjalistycznej. We Francji wywołało to podobne zdziwienie, jak wielka porażka Nicolasa Sarkozy’ego w listopadowych prawyborach zorganizowanych przez francuską prawicę.
Druga tura prawyborów w Partii Socjalistycznej odbędzie się 29 stycznia i Hamon powinien ją wygrać - zapewnił sobie już wsparcie między innymi Arnauda Montebourga, który w pierwszej turze prawyborów zajął trzecie miejsce.
Czytaj więcej: Francuzi boją się, że ich wybory też zostaną zhakowane
Hamon to – zdaniem części francuskich mediów – taki francuski Bernie Sanders. W zasadzie nieuwikłany we wcześniejszą politykę – był wcześniej europosłem i bardzo krótko, w 2014 roku, ministrem edukacji. Ma bardzo wyraziste i mocno lewicowe poglądy.
Chce między innymi, by każdy we Francji miał zapewniony dochód gwarantowany na poziomie 750 euro – i chce, by jego wypłata ruszyła najpóźniej do 2022 roku. Taka ma być odpowiedź państwa na postępującą automatyzację produkcji i kurczącą się liczbę etatów w nowoczesnej gospodarce.
Ale to nie wszystko. Hamon zamierza też nałożyć nowy podatek na przemysłowe roboty oraz skrócić tydzień pracy do 32 godzin z obowiązujących właśnie we Francji 35 godzin.
Jest również wielkim zwolennikiem rozwoju energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii – do 2025 roku Francja jego zdaniem powinna wytwarzać z nich już połowę zużywanej energii.
Ewentualna nominacja Hamonda jako kandydata Partii Socjalistycznej na urząd prezydenta Republiki, może sporo namieszać w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Najnowsze sondaże mówią, że największe poparcie ma teraz Le Pen (26 proc.), drugi jest François Fillon (25 proc.), a trzeci centrolewicowy, niedawno jeszcze związany z Partią Socjalistyczną, a teraz kandydat niezależny Emmanuel Macron, były bankowiec inwestycyjny i minister gospodarki w rządzie Manuela Vallsa.
W nadchodzących wyborach istnieje spora szansa, że w wypadku gdy weźmie w niej udział Benoît Hamon, znaczna część lewicowych wyborców poprze nie jego, tylko właśnie Emmanuela Macrona. Zwłaszcza, że Fillon, kandydat umiarkowanej prawicy traci teraz głosy.
Wtedy w drugiej turze może spotkać się Macron, socjaliberał z Le Pen, przedstawicielką Frontu Narodowego. Znakomita większość francuskich komentatorów wierzy, że w tym starciu jednak wygra były minister w socjalistycznym rządzie Manuela Vallsa.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce".