Ranking został stworzony na podstawie analizy sześciu czynników w każdym kraju – PKB na osobę, oczekiwanej długości życia w zdrowiu, wsparcia najbliższych (rozumianego jako posiadanie lub nie osób, które mogą pomóc w ewentualnych problemach), poziomu postrzeganej korupcji, wolności wyboru oraz hojności. Dane pochodziły z Banku Światowego, Światowej Organizacji Zdrowia oraz Instytutu Gallupa.
Na czele zestawienia znalazła się Norwegia. Drugie miejsce zajęła Dania, zwycięzca zeszłorocznej edycji rankingu. Podium uzupełnia Islandia, a dalej w pierwszej dziesiątce znalazły się: Szwajcaria, Finlandia, Holandia, Kanada, Nowa Zelandia, Australia i Szwecja.
Polska zajęła 46. miejsce, między Salwadorem a Uzbekistanem. Za Polską uplasowały się m.in. Włochy, Słowenia, Japonia, Litwa czy Portugalia.
Najgorzej w zestawieniu wypadła Republika Środkowoafrykańska, niewiele lepiej Togo, Rwanda, Syria, Tanzania czy Burundi.
Eksperci wskazują, że choć zamożność kraju oczywiście się liczy, a doły rankingu okupują bardzo biedne kraje, to nie jest to jedyny istotny czynnik, i w pewnym momencie kolejne pieniądze nie dają już dodatkowego szczęścia. - Chodzi o „ludzkie sprawy”. Jeśli bogactwa utrudniają relacje między ludźmi oparte na zaufaniu, to czy to są tego warte? – pyta John Halliwell, ekonomista z kanadyjskiego University of British Columbia, jeden z autorów raportu.
- Szczęśliwe kraje to te posiadające zdrową równowagę pomiędzy bogactwem a kapitałem społecznym – rozumianym jako zaufanie w społeczeństwie, zaufanie dla rządu i małe nierówności – komentuje Jeffrey Sachs, dyrektor Sustainable Development Solutions Network i specjalny doradca ONZ.
Jak dodał, celem raportu jest dostarczyć rządom, biznesowi oraz społeczeństwu kolejne narzędzie do znalezienia lepszej drogi do dobrobytu. – Chcę, żeby rządy mierzyły to, dyskutowały, analizowały i rozumiały gdy są na złej drodze – mówi Sachs. W niektórych krajach, m.in. Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Bhutanie czy Ekwadorze, działają już specjalne „ministerstwa szczęścia”.