Zgodnie z nowelizacją, właściciel nieruchomości będzie musiał zgłosić zamiar wycięcia drzewa do urzędu gminy. Dokładnie – zgłoszenie chęci wycięcia będzie koniecznie w sytuacji, gdy obwód pnia drzewa mierzonego na wysokości 130 cm będzie przekraczać 100 cm w przypadku topoli, wierzb, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego, i 50 cm w przypadku pozostałych gatunków drzew.
W terminie 14 dni od daty zgłoszenia urzędnik dokona inspekcji działki. Potem będzie miał kolejnych 14 dni na wniesienie sprzeciwu. Jeśli tego nie zrobi, drzewo będzie można wyciąć.
Urząd będzie mógł sprzeciwić się wycince w ściśle określonych sytuacjach – m.in. gdy drzewo czy krzew znajduje się na nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków, na terenach objętych formami ochrony przyrody czy na terenie przeznaczonym w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego na zieleń.
Nowelizacja zakłada także, że jeżeli w ciągu pięciu lat od daty inspekcji urzędnika, właściciel nieruchomości wystąpi o pozwolenie na budowę na tej części działki, w której rosło usunięte drzewo, a budowa ta będzie związana z działalnością gospodarczą, to będzie musiał uiścić opłatę za wycinkę.
Teraz nowela trafi do Senatu. Jeśli wyższa izba parlamentu przyjmie projekt bez poprawek, potrzebny będzie tylko podpis prezydenta. Zmiany dotyczące wycinki weszłyby w życie po 14 dniach od dnia ogłoszenia.
W trakcie sejmowych prac upadły dwa „konkurencyjne” projekty, autorstwa posłów PO i Nowoczesnej. Pierwszy zakładał po prostu powrót do stanu prawnego sprzed 1 stycznia 2017 r. – czyli konieczność uzyskania zgody z urzędu gminy na wycięcie drzewa czy krzewu. Propozycja Nowoczesnej zakładała m.in. wprowadzenie nowej formy ochrony przyrody - zieleni chronionej, dzięki czemu lepiej chroniona miałaby być zieleń miejska.