Kolejne oszczędności w Grecji. Były minister finansów ostro: "Euro to kłamstwo!"

- Nie byłoby kryzysu w Grecji, gdyby kraj tan nie przyjął euro - uważa Janis Warufakis, ekonomista i były minister finansów Grecji. Jego zdaniem strefa euro jest zbudowana na kłamstwie.

Jak twierdzi w rozmowie z portalem Forsal Janis Warufakis, ekonomista i były minister finansów Grecji, to waluta euro winna jest gospodarczej zapaści jego kraju. Efektem utworzenia unii walutowej nastąpiło przesunięcie pieniędzy w formie kredytów z krajów z dodatnim bilansem płatniczym (Niemcy, Francja) do krajów, które miały bilans ujemny, czyli Grecji, Irlandii czy Portugalii. W tej drugiej grupie obserwowaliśmy dynamiczny wzrost gospodarczy, był on jednak napędzany długiem i nie do utrzymania w dłuższej perspektywie.

- Tego rodzaju wzrost wymaga zaciągania coraz to nowych pożyczek. Dług rośnie razem z nim. Gdy gospodarka wkracza w fazę spowolnienia, dług staje się ciężarem ponad siły. I tak w 2008 r., gdy zaczęły bankrutować globalne banki, państwo greckie nie miało już skąd pożyczać pieniędzy. Zbankrutowało – wyjaśnia w wywiadzie dla forsal.pl Janis Warufakis.

Zdaniem byłego ministra finansów, bez euro Grecja rozwijałaby się znacznie wolniej, w tempie 1-2 proc. PKB  rocznie. Kraj poradziłby sobie jednak z recesją wywołaną przez kryzys finansowy w 2008 r. dzięki dewaluacji waluty. Po roku wzrost gospodarczy wróciłby.

Strefa euro zbudowana na kłamstwie

W opinii Warufakisa cała strefa euro oparta jest na kłamstwie. Przykładem jest przyjęcie euro przez Włochy. Zrobiły to w momencie, gdy ich dług wynosił 122 proc. podczas, gdy reguły z Maastricht ustalały dopuszczalny próg na 60 proc. PKB.

Na pozostanie Włochów poza strefą euro nie zgodziły się według greckiego ekonomisty Niemcy, ponieważ taka sytuacja tworzyłaby możliwość dokonywania dewaluacji lira, co dawałoby włoskim firmom przewagę konkurencyjną.

Janis Warufakis dodaje, że czeka nas bezrobocie i zastopowanie rozwoju gospodarczego w Europie.

Kolejne oszczędności w Grecji

W czwartek rządząca w Grecji większość parlamentarna przyjęła kolejne reformy oszczędnościowe. Opiewają one na kwotę około 5 mld euro, ich przyjęcie było warunkiem odblokowania kolejnej transzy z ostatniego programu kredytowego dla Grecji, wartego 86 mld euro.

Oszczędności zakładają m.in. kolejne cięcia emerytur nawet o dwadzieścia procent, istotną obniżkę kwoty wolnej od podatku, likwidację lub obniżenie wielu dodatków i świadczeń socjalnych. Strajkuje wiele grup zawodowych, przed parlamentem protestowało w czwartek wieczorem kilkanaście tysięcy osób.

Grecja jest najbardziej zadłużonym krajem Unii Europejskiej. Dług sięga tam 179 proc. PKB.

Więcej o: