Audi ma duży problem. I to w Niemczech. Minister transportu wzywa na dywanik szefa Volkswagena

Marcin Kaczmarczyk
Niemiecki rząd twierdzi, że w Audi A8, topowych modelach luksusowej marki Volkswagena, również instalowano oprogramowanie, które oszukiwało na testach emisji spalin. Po raz pierwszy Audi spotkało się z takimi zarzutami na swoim macierzystym rynku.

Do końca afery „Dieselgate”, w której Volkswagen ukrywał przez lata bardzo wysokie emisje szkodliwych tlenków azotu z silników jego samochodów, jeszcze daleka droga. Na jaw wychodzą kolejne szczegóły spalinowego szwindla.

Niemieckie Ministerstwo Transportu wykryło właśnie, że oprogramowanie fałszujące wyniki testów zostało również zainstalowane w około 24 tys. samochodów Audi A7 i A8 produkowanych w latach 2009-2013 i z których około połowa została sprzedana w Niemczech.

Okazało się, że emisja szkodliwych tlenków azotu w tych samochodach rośnie dwukrotnie ponad normę, kiedy kierowca obróci kierownicę o więcej niż 15 stopni w lewo lub w prawo.

W czwartek w tej sprawie do siedziby ministerstwa w Berlinie wezwano Matthiasa Muellera, szefa Volskwagena. Urzędnicy chcą, by Volkswagen w pierwszej kolejności usunął fałszujące oprogramowanie z samochodów Audio A7 i A8, w których właśnie je wykryto. I kompleksowy plan rozwiązania tego problemu koncern ma przedstawić do 12 czerwca.

Audi już zareagowało. Wzywa kierowców 24 tys. luksusowych modeli, z których około 14 tys. jeździ po niemieckich drogach, do swoich warsztatów i zapowiada, że jeszcze w czerwcu rozpocznie proces modyfikacji oprogramowanie sterującego silnikami i to w pełnej współpracy z niemieckimi władzami.

Czytaj więcej: Nissan wykrył oszustwo Mitsubishi. W dwa dni akcje producenta minivanów potaniały o ponad 30 proc.

Silniki ponoć były zgodne z europejskimi normami

Audi z tak poważnymi zarzutami niemieckich władz spotkało się po raz pierwszy. Poza tym do tej pory szefowie Volkswagena odpowiadający za tę markę twierdzili, że oprogramowanie, które wykryli Amerykanie w silnikach diesla EA 189 nie narusza europejskiego prawa.

W USA paliwowy szwindel dotyczył również ekskluzywnych marek. Oprogramowanie fałszujące wyniki testów zostało zainstalowane w 80 tys. sprzedanych w Stanach samochodów z silnikami Diesla o pojemności trzech litrów. Znalazły się one w takich modelach, jak Audi A6, A7 i Q7 oraz w autach sygnowanych marką Porshe.

Czytaj więcej: Energa zaczęła pożyczać elektryczne samochody. Na razie nielicznym.

Przeszukania w biurach i w mieszkaniach

Być może najnowsze odkrycia niemieckiego rządu dotyczące fałszerstw popełnianych przez Audi należy łączyć z działaniami prokuratury z Monachium. Ta w połowie marca – w ramach śledztwa dotyczącego sprzedaży przez Audi w USA samochodów z fałszującym oprogramowaniem – przeszukała biura i mieszkania menedżerów Audi w Ingolstadt i Neckarsulm, gdzie firma zatrudnia ok. 60 tys. ludzi.

Nie są to jedyne działania niemieckiej prokuratury związane z „Dieselgate”. Z początkiem kwietnia rzecznik prokuratury w Brunszwiku, której podlega Volkswagen z racji posiadania centrali w Dolnej Saksonii poinformował między innymi, że w czterech procesach wniesiono oskarżenia wobec 47 pracowników Volkswagena – wobec niektórych podwójne.

Przypomnijmy też, że w Stanach w więzieniu od początku roku siedzi Oliver Schmidt, wysokiego szczebla amerykański menedżer Volkswagena, który kierował ośrodkiem usług inżynieryjnych i ochrony środowiska VW w Michigan. Jest bardzo prawdopodobne, że nigdy z tego więzienia już nie wyjdzie. Amerykanie postawili mu 11 zarzutów związanych z wieloletnim oszukiwaniem ich organów kontroli, za co grozi mu łączna kara 169 lat więzienia. Proces Schmidta ma ruszyć z początkiem przyszłego roku.

Czytaj więcej: To niej jest piłka do gry. To opona przyszłości. Myśli, czuje, rozmawia.

Koniec silników Diesla?

O aferze „Dieselgate” usłyszymy zatem jeszcze nie raz. A o silnikach diesla będziemy słyszeć coraz mniej. W połowie maja szef Volvo zapowiedział, że jego koncern nie będzie już ich rozwijał z powodów ekonomicznych – te co ma, będzie produkował do około 2023 roku. Podobne poglądy w tej kwestii ma też Toyota i Renault.

Samochodami z silnikami Diesla nie wjedziemy też za kilka lat do centrów niektórych miast – są takie plany. Najpóźniej do 2025 roku mają zniknąć między innymi z ulic Paryża, Madrytu i Aten.

Przestały się one podobać również europosłom. Komisja Europejska zaproponowała zmianę przepisów o homologowaniu i testowaniu nowych pojazdów. Stosowny projekt ustawy eurodeputowani zatwierdzili dwa miesiące temu stosunkiem głosów za 585, do 77 przeciw. Nowe przepisy mają wzmocnić unijny nadzór i pozwolić Brukseli karać producentów grzywnami do 30 tys. euro za pojazd, który przekracza normy emisji spalin.

Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”

Więcej o: