Francuski minister środowiska Nicolas Hulot ogłosił niedawno, że do 2040 r. Francja zakaże sprzedaży samochodów z silnikami diesla i napędzanych benzyną. Jest to element szerszej strategii ochrony środowiska, która zakłada również całkowitą rezygnację z węgla i oparcie gospodarki na energii atomowej. Już teraz elektrownie jądrowe produkują 75 proc. całej energii w tym kraju. Wcześniej w Niemczech partia Zielonych rozpoczęła dyskusję na temat usunięcia spalinowych samochodów z niemieckich ulic do 2030 r. Pod koniec 2016 r. inicjatywę poparła część landów. Podobne ograniczenia chcą wprowadzić do 2025 r. Norwegia i Holandia (postulat Partii Pracy), a do 2030 r. – Indie.
Czy ograniczenia emisji są powodem do radości? Pod względem ekologicznym – niewątpliwie. Pod względem gospodarczym – niektórzy mają wątpliwości.
IfoInstitute for EconomicResearch oszacował, że ok. 600 tysięcy miejsc pracy w Niemczech związanych jest pośrednio albo bezpośrednio z budową silników spalinowych, a co drugie miejsce pracy w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym ma związek z silnikami na benzynę albo olej napędowy. Także w Polsce Niemcy – np. z Volkswagena – posiadają fabryki silników spalinowych, w których za niezłe pieniądze pracują polscy specjaliści i inżynierowie.
Być może te miejsca nie znikną, a zostaną zastąpione przez stanowiska w innych gałęziach gospodarki, ale raczej nie obejdzie się bez poważnych wstrząsów na rynku pracy, co zauważył w PulsHR.pl prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego Jakub Faryś.
– Nie mogę w tej chwili roztaczać wizji, co się z tymi fabrykami stanie, to by było przedwczesne. Natomiast z całą pewnością producenci pojazdów, ci obecni, będą musieli się dostosować. Trzeba jednak pamiętać, że samochód to skomplikowana maszyna. Więc pracownicy tak prosto nie stracą pracy – stwierdził.
To każe także zadać pytanie, czy forsowana przez resort Mateusza Morawieckiego elektromobilność nie będzie raczej dla Polski bardziej udręką, niż szansą. Tego dziś nie wiemy, wiemy za to, że aut elektrycznych się w Polsce póki co nie produkuje się, natomiast tradycyjny przemysł automotive, podobnie jak w Niemczech i głównie za sprawą ich inwestycji, kwitnie – pracuje w nim niemal 200 tys. Polaków.