Grecki rząd sprzedał pięcioletnie obligacje za łącznie 3 miliardy euro. Zainteresowanych było znacznie więcej, niż papierów. Jak podaje Bloomberg, złożono ponad 200 ofert na 6,5 mld euro. Co ciekawe, Grecja ma od trzech głównych agencji ratingowych (Moody’s, Fitch, S&P) rating na tak zwanym poziomie nieinwestycyjnym, spekulacyjnym. Agencje ostrzegają w ten sposób przed ryzykiem związanym z możliwością niewypłacalności kraju.
Zainteresowanie inwestorów wtorkową aukcją może oznaczać wzrost zaufania wobec kraju. Możliwe, że zdecydowali się kupić bardziej ryzykowne papiery skuszeni rentownością – która wyniosła 4,625 proc., podczas gdy w niektórych europejskich krajach oscyluje w okolicy zera lub jest nawet ujemna. Grecki rząd zachęcał też inwestorów ofertą zamiany na nowe wyemitowanych wcześniej papierów, które zapadały w 2019 roku.
To była dopiero druga aukcja greckich obligacji od czasu, kiedy kraj ten popadł w kryzys długu w 2010 roku. Poprzednia odbyła się w 2014 roku, ale Ateny chwilę później znów wypadły z rynku, po tym jak nowo wybrany wtedy rząd spierał się z pożyczkodawcami na temat zadłużenia. Teraz Grecy wrócili i rząd ma nadzieję, że już na dobre.
Minister finansów powiedział, że wynik przetargu był "lepszy, niż oczekiwaliśmy" i zapowiedział kolejne. Premier Aleksis Cipras z kolei nazwał aukcję "znaczącym krokiem" ku wyjściu z trzeciego programu pomocowego (ma to nastąpić w połowie przyszłego roku). Aukcja ma też umożliwić pozyskanie finansowania na 2019 rok – potrzeby szacowane są na 19 miliardów euro.
Niedawno europejscy kredytodawcy zgodzili się na uruchomienie transzy 8,5 mld euro pożyczki. W Grecję nie do końca wierzy jeszcze jeden pożyczkodawca – Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Za to UE demonstruje swoje wsparcie – w Atenach pojawił się dziś unijny komisarz ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici, który powiedział, że jest przekonany, że Grekom uda się zakończyć program pomocowy w terminie, w sierpniu 2018 roku.
***