Francuzi najwyraźniej zirytowani wolnym tempem podejmowania decyzji przez władze unijni chcą dogadać się bezpośrednio z Niemcami i kilkoma innymi państwami strefy euro. Spotkanie w sprawie regulacji podatkowych dla gigantów technologicznych ma się odbyć w połowie września w stolicy Estonii, Tallinie.
Sprawa może nabrać tempa już po niemieckich wyborach parlamentarnych, które są zaplanowany na 24 września.
Unia od lat próbuje walczyć ze zjawiskiem zaniżania podatków w Europie przez amerykańskie spółki technologiczne. Na przykład w ubiegłym roku Komisja Europejska nakazała spółce Apple zapłatę 13,5 mld euro, które firma z Kalifornii uzyskała od władz Irlandii w formie ulg podatkowych. Apple nie zapłacił i sprzeciwił się decyzji.
Francja stała się bardzo aktywna w kwestii podatków po tegorocznych wyborach prezydenckich. Prezydent Francji Emmanuel Macron dąży do polityki równych szans dla francuskich firm. Jego celem jest ujednolicenie stawek podatku dochodowego od osób prawnych na jednym poziomie dla wszystkich państw strefy euro. Sam obiecuje obniżenie francuskiego CIT do poziomu 25 procent. Za to namawia te kraje, które podatek ten mają na niższym poziomie, aby go podniosły.
Pierwszym celem Macrona, jaki chce osiągnąć jest wprowadzenie takiego samego CIT we Francji i w Niemczech już w 2018 roku.
Francuzi uważają, że ich gospodarka i ich firmy tracą na tym, że muszą rywalizować z krajami, w których podatki i składki na ubezpieczenia społeczne są niższe.
Kwestie unikania opodatkowania, optymalizacja podatkowa czy różnice stawek podatkowych w poszczególnych krajach Unii Europejskiej są mocno dyskusyjne. Z jednej strony, kraje uznają decyzje odnośnie stawek podatkowych i polityki podatkowej za element własnej strategii. Z drugiej, już w sierpniu 2016 roku komisarz UE ds.
konkurencji Margrethe Vestager stwierdziła, że państwa członkowskie UE nie mogą przyznawać korzyści podatkowych wybranym firmom. Taką praktykę uznała za niezgodną z prawem unijnym dotyczącym pomocy publicznej.