Wzrost gospodarczy nie przekłada się na wzrost poziomu życia większości Brytyjczyków – ocenił Instytut Badań nad Polityką Państwa (IPPR) w raporcie "Time for Change – A New Vision for the British Economy" (Czas na zmiany – nowa wizja brytyjskiej gospodarki).
– Nasz model gospodarczy jest zepsuty – skomentował raport arcybiskup Canterbury i prymas całej Anglii Justin Welby. – Wielka Brytania znajduje w przełomowym momencie, w którym to musimy zdecydować, jakiej gospodarki chcemy. Zawodzimy nadzieje tych, którzy będą dorastać w świecie znaczących i destabilizujących nierówności pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi częściami kraju.
Według raportu kraj doświadcza najdłuższego okresu stagnacji płac od 150 lat. Przez ostatnie 7 lat krajowe PKB wzrosło o 12 proc., podczas kiedy średnie wynagrodzenia spadły o 6 proc. Z kolei udział płac w PKB jest najniższy od Drugiej Wojny Światowej.
"Wielka Brytania jest najbardziej niezbalansowanym geograficznie krajem w Europie" – czytamy. "40 proc. produkcji odbywa się w Londynie i na południowym wschodzie kraju, podczas gdy płace na północnym, środkowym, południowym zachodzie i w Walii są średnio o 30 proc. niższe niż w stolicy".
Zdaniem autorów gospodarka Wysp wymaga gruntownej reformy, jeśli sytuacja większości obywateli ma się zmienić.
- Nie mamy modelu gospodarczego. Mamy gospodarczy kocioł – powiedział dyrektor IPPR Tom Kibasi. – Trwałe problemy, których doświadczamy od kryzysu w 2008 r. nie będą rozwiązane dzięki majsterkowaniu. W biznesie, związkach zawodowych i społeczeństwie rośnie przeświadczenie, że potrzebujemy nowego, radykalnego podejścia. Zmianie powinna przyświecać długofalowa wizja, w której wszyscy mają swój udział w dobrobycie.
+++