Minister spraw zagranicznych Korei Północnej Ri Jong Ho oświadczył w poniedziałek, że prezydent Donald Trump wypowiedział Korei wojnę i że Pjongjang zastrzega sobie prawo do zdecydowanej reakcji.
Skoro Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę naszemu krajowi, będziemy mieli wszelkie prawo do podjęcia w odpowiedzi kroków, w tym prawo do zestrzelenia bombowców strategicznych USA, nawet jeśli poruszają się one jeszcze poza przestrzenią powietrzną Korei Płn.
– dodał Ri Jong Ho tuż przed wylotem z Nowego Jorku, gdzie brał udział w debacie generalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Prezydent Donald Trump zagroził w niedzielę władzom Korei Płn., że mogą „długo nie przetrwać”. To była odpowiedź na sobotnie słowa Ri Jong Ho o „nieuniknionej wizycie” północnokoreańskich rakiet na terytorium USA.
Po wypowiedzi północnokoreańskiego ministra indeks Dow Jones spadł o 0,24 proc., NASDAQ Composite spadł 0,88 proc., a S&P 500 - o 0,22 proc.
Indeks Dow 30 fot. Investing.com
Najsilniej ucierpiały spółki z sektora tech. Inwestorzy, sprzedając akcje, doprowadzili do spadku cen akcji Facebooka o 4,5 proc., Microsoftu o 1,55 proc. i Apple o 0,88 proc.
Indeks S&P 500 fot. Investing.com
Cały technologiczny indeks S&P 500 (SPLRCT) w ciągu kilku minut spadł o 1,42 proc.
Narracja Korei Północnej nie przeminie. Im dłużej będzie obiektem rozmów, tym bardziej negatywne skutki odczujemy
– skomentował dla Reuters ekonomista Global Markets Advisory Group Peter Kenny.
We wtorek rano południowokoreańska agencja prasowa Yonhap poinformowała, że Korea Płn. przerzuca lotnictwo i zwiększa obronę swojego wschodniego wybrzeża.
W ubiegłą sobotę amerykańskie bombowce B-1B Lancer eskortowane przez myśliwce przeleciały w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad wodami na wschód od Korei Północnej. Pentagon poinformował o tym podkreślając, że była to demonstracja opcji militarnych dostępnych dla prezydenta Donalda Trumpa.