- Nigdy nie odważyłem się komentować sytuacji politycznej w innych krajach, ale cieszę się, że Słowacja stała się proeuropejską wyspą w naszym regionie - powiedział słowacki premier Robert Fico w poniedziałek.
O bliskich związkach z Brukselą zapewniali też zaraz po wyborach w sąsiednich Czechach prezydent Słowacji oraz przewodniczący Rady Narodowej Republiki Słowackiej czyli jednoizbowego słowackiego parlamentu.
W ten sposób tamtejsi politycy zareagowali na wygraną populistycznej partii ANO założonej przez Andreja Babisza, kontrowersyjnego miliardera. W czeskim parlamencie ANO zdobyło 78 z 200 miejsc i najprawdopodobniej jej szef i założyciel zostanie nowym premierem.
Czechy tym samym po wyborach, jak komentują to politolodzy, mogą dołączyć do tych krajów, które prowadzą wyraźnie eurosceptyczną politykę – wśród nich jest już Polska i Węgry.
Czytaj więcej: Czeski oligarcha prawdopodobnie zostanie premierem. Przypomina Trumpa lub Berlusconiego.
Słowacy, wykorzystując to, chcą wzmocnić swoją pozycję w Unii Europejskiej. Wiedzą, jak twierdzi Financial Times w poniedziałek, że ich relatywnie nieduża gospodarka, silnie uzależniona od eksportu samochodów i elektroniki do innych krajów Unii, ma więcej do stracenia niż Polska lub Czechy na poluzowaniu relacji z Brukselą.
I do tego wniosku doszli już wcześniej – kiedy francuski prezydent zapowiedział wzmocnienie rdzenia Unii Europejskiej. Słowacy wyraźnie zadeklarowali, że chcą włączyć się w realizację takiej polityki.
Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”.