W ciągu miesiąca, na inwestycji w papiery wydawałoby się jednej z największych i najstabilniejszych giełdowych firm z USA (wchodzi w skład najważniejszego indeksu amerykańskiej giełdy, Dow Jones Industrial Average) można było stracić aż 21 proc. Jeszcze gorzej mają ci, którzy kupili papiery firmy na początku roku, ich strata to ponad 40 proc. Dopełnieniem rozmiaru tragedii niech będzie fakt, że w tym samy czasie indeks Dow Jones zyskał ponad 17 proc.
Co takiego stało się, że inwestorzy tak bardzo nie chcieli mieć w swoich portfelach akcji giganta? Krótko mówiąc, w firmie nie dzieje się za dobrze. Przez ponad 120 lat swojej historii GE rozrósł się tak bardzo, że zdaniem analityków, jego kadra zarządzająca nie nadążała za zmianami na rynku i, mówiąc językiem młodzieżowym, „nie do końca ogarniała” to co ma i jak na tym dobrze zarobić.
Dowody? Najlepszymi są oczywiście ostatnie wyniki finansowe opublikowane w drugiej połowie października.
A więc, z przychodami General Electric nie było tak źle, bo wyniosły one w III kwartale tego roku 33,5 mld dol. wobec 29,2 mld prognozowanych przez rynkowych ekspertów. Bardzo kiepsko było za to jeśli chodzi o zysk na akcję, za poprzedni kwartał wyniósł on 29 centów (9 proc. mniej niż rok temu) wobec 49 oczekiwanych przez analityków. Spółka obniżyła też prognozę zysku na akcję za cały obecny rok do 1,05-1,10 dol. z 1,60-1,70 dol. wcześniej. Dodatkowo władze oświadczyły, że wygeneruje ona jedynie ok. 7 mld dol. gotówki, zamiast prognozowanych poprzednio 12-14 mld dol.
Fragment raportu GE General Electric
Takie wieści nie mogły spodobać się akcjonariuszom, i już wtedy amerykańskiej ikonie biznesu mocno dostało się na giełdzie.
Drugi akt giełdowej tragedii GE miał miejsce we wtorek 14 listopada, kiedy to jej nowy szef John Flannery ogłosił, że firma zaczyna oszczędzać i wdraża program restrukturyzacyjny. Ma on głównie polegać, na wychodzeniu z nierentownych branż i skupieniu wszystkich sił na trzech najbardziej dla niej istotnych: energetyce, lotnictwie i ochronie zdrowia. I chyba dobrze, bo amerykański konglomerat działa teraz mi.in. w przemyśle surowcowym, kosmicznym, chemicznym, a także w branży finansowej, filmowej czy kolejowej.
Najgorsza jednak dla inwestorów była zapowiedź obcięcia o połowę płaconej nieustannie od 1899 roku dywidendy (z 24 do 12 centów na akcję), co nastąpiło tylko dwa razy w jej historii, w 1939 oraz 2009 roku.
Takie wieści oczywiście musiały przyczynić się do kolejnej bardzo mocnej przeceny akcji giganta. W środę jednak nadeszło uspokojenie i walory General Electric podrożały o 2 proc., do nieco ponad 18 dol. - na początku stycznia było to ok. 30 dol.
Kurs GE - 1 rok investing.com
Część rynkowych analityków jest sceptyczna co to tego, czy restrukturyzacja da odpowiednio duże pozytywne efekty.
W całej historii warto jednak też odnotować fakt, że John Flannery szefem firmy jest w zasadzie od wakacji. Wcześniej, od 2001 roku do 2017 r. był nim Jeff Immelt, o którym jedni mówią, że był wytrwały i skuteczny, a drudzy, jak dziennik „Wall Street Journal” wytykają, że latał na biznesowe spotkania, aż dwoma samolotami.
Z Immeltem wiąże się też jeszcze jedna historia. Wraz z jego odejściem z firmy „odszedł” także, sprzedając akcje z ponad 300 mln dol., legendarny inwestor Warren Buffett.