Zadłużenie frankowiczów coraz niższe. Powód oczywisty. Ale nie tylko tani frank może ucieszyć kredytobiorców

114,03 mld zł wynosiło na koniec października zadłużenie Polaków z tytułu kredytów "frankowych" - poinformowało Biuro Informacji Kredytowej. Zadłużenie spada, bo tanieje frank. Frankowicze przynajmniej przez rok nie powinni się też obawiać wzrostu oprocentowania ich kredytów.

Jak informuje Biuro Informacji Kredytowej, zbierające dane o aktualnym zadłużenie wszystkich kredytobiorców w Polsce, na koniec października kwota do spłaty z tytułu kredytów mieszkaniowych, zaciągniętych we frankach szwajcarskich wyniosła 114,03 mld zł. Jeszcze pod koniec czerwca wynosiło blisko 124 mld zł, a w połowie 2016 r. ok. 140 mld zł.

Powód zjazdu jest oczywisty - to przede wszystkim taniejący frank. Skoro tanieje frank, to zadłużenie kredytobiorców w przeliczeniu na złote jest coraz niższe. A od początku roku szwajcarska waluta potaniała o ok. 50 gr, od lipca br. o ok. 25 gr.

W poniedziałek 11 grudnia kosztował już poniżej 3,60 zł - to nie tylko najmniej od „czarnego czwartku” 15 stycznia 2015 r., ale to także już poziom kursu CHF/PLN, które obowiązywały od drugiej połowy 2011 r. do początku 2015 r. – czyli ok. 3,40-3,50 zł za franka, z momentami skoków nawet powyżej 3,60 zł.

kurs franka w 2017 r.kurs franka w 2017 r. źródło: stooq.pl

Oczywiście, spadek zadłużenia to też naturalny efekt rzetelnej spłaty kolejnych rat kredytów (jak podaje BIK, „tylko” 1,1 proc. frankowiczów ma opóźnienia w spłacie), poza tym cały czas niektóre kredyty są całkowicie spłacane (ewentualnie – co mniej miłe – konwertowane przez bank na kredyty w złotych, przez co „znikają” ze statystyk dla kredytów we frankach). Na koniec października, wg danych BIK, blisko 870 tys. osób spłacało 500 tys. kredytów „frankowych” (zwykle kredyty brały i biorą dwie osoby, najczęściej małżeństwa). Od czerwca ubyło około 8 tys. kredytów we frankach, od stycznia br. około 19 tys., a od czerwca ub. r. około 29 tys.

.. źródło: Biuro Informacji Kredytowej

Co nie jest niespodzianką, mieszkaniowe kredyty „frankowe” to domena dużych miast - aż 56 proc. osób z zadłużeniem w tej walucie to mieszkańcy dziesięciu największych aglomeracji Polski, w tym 18 proc. wszystkich frankowiczów mieszka w Warszawie.

.. źródło: Biuro Informacji Kredytowej

.. źródło: Biuro Informacji Kredytowej

Mniejsze parcie na ustawy?

Taniejący frank - a przez to niższe raty i zadłużenie frankowiczów -  to coraz mniejsza presja polityczna na ustawowe rozwiązania „problemu frankowego”. Ba, zdaje się, że nawet frankowicze tracą nadzieje na jakiekolwiek rozwiązania, które w istotny sposób odmieniłyby ich sytuację (co bardziej waleczni chyba nigdy nie pokładali nadziei w politykach, i zgodnie z namową prezesa Kaczyńskiego z bankami rywalizują w sądach).

O żadnych przymusowych przewalutowaniach nie ma już mowy, o zwrocie części spreadów też nie, a słuch zaginął nawet po sierpniowym projekcie Kancelarii Prezydenta, zakładającym m.in. zachęty dla banków do podejmowania rozmów z klientami, wsparcie dla osób z problemami ze spłatą kredytów czy nieoprocentowane pożyczki na spłatę kredytu po sprzedaży mieszkania.

Franki to dalej ryzyko

Ale o zdradzieckości kredytów walutowych frankowicze przekonali się już nie jeden raz, więc obecny dobry czas nie powinien uśpić ani kredytobiorców, ani regulatorów czy polityków. Nie chodzi tylko o kurs franka, który przy pierwszym większym zagrożeniu na rynku może znów stać się „bezpieczną przystanią” dla inwestorów, windujących jego cenę.

Nie wolno zapominać, że w Szwajcarii mamy teraz rekordowo niskie, minusowe stopy procentowe. To również bardzo mocno obniża raty, bo wszak rynkowa stopa LIBOR CHF jest, obok marży banku, elementem oprocentowania kredytów frankowych. Analitycy przepytali ostatnio przez agencję Reuters nie przewidują, żeby LIBOR miał rosnąć przez najbliższy rok, a zapewne i dwa. Ale w momencie, gdy to się stanie, raty frankowiczów pójdą w górę. W połączeniu z, odpukać, wysokim kursem franka, to może być wyjątkowo parszywa mieszanka.

Choć szwajcarska waluta jest kosmicznie daleko od poziomów cen rzędu 2-2,50 zł, przy których zaciągane były zwykle kredyty „frankowe” (co przekłada się teraz na wysokie zadłużenie w przeliczeniu na złote), to sama wysokość rat jest dzięki niziutkim stopom zdecydowanie do zniesienia. Przykładowo, dla kredytu zaciągniętego w styczniu 2008 r. na 30 lat na 300 tys. zł, dziś rata to ok. 1610 zł. To tylko o kilkadziesiąt złotych więcej niż wynosiła pierwsza rata takiego kredytu niemal 10 lat temu, natomiast o ponad 200 zł mniej niż jeszcze 1,5-2 lata temu.

Mniej optymistyczne jest spojrzenie w zadłużenie - z 300 tys. zł pożyczonych 10 lat temu dziś modelowy frankowicz ma do oddania w przeliczeniu na złote… ok. 360 tys. zł. Marnym pocieszeniem jest fakt, że np. pod koniec 2011 r. i na początku 2012 r. albo na początku 2015 r. to zadłużenie grubo przekraczało 450 tys. zł.

***

Jacek Gadzinowski: Nie trzeba pracować 10 godzin dziennie, żeby osiągnąć sukces [NEXT TIME]

Więcej o: