W połowie lutego resorty finansów i pracy pokazały projekt ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych.
Rząd chce, żeby Polacy dodatkowo odkładali pieniądze na swoje emerytury bo, jak przyznaje, te z ZUS będą bardzo małe. Od przyszłego roku stopniowo, najpierw największe, potem coraz mniejsze firmy, będą zapisywały swoich pracowników do PPK. Ci będą co miesiąc odkładać na emeryturę od 2 proc. do 4 proc. swojej pensji. Pracodawca dołoży im do tego od 1,5 do 2 proc. pensji. Swoje trzy grosze dorzuci też państwo. Z budżetu wpłaci każdemu oszczędzającemu 250 zł opłaty powitalnej oraz dodatkowo 240 zł dopłaty rocznej.
Pieniądze będą trafiać do funduszy inwestycyjnych, które mają je pomnażać. Będą inwestować w obligacje i akcje, także za granicą. Za zarządzanie będą pobierać opłaty, do 0,6 proc. zgromadzonych kapitałów (wraz z premią za wyniki).
Rząd reklamuje swój pomysł hasłem dobrowolności. Wszyscy pracodawcy zostaną jednak zmuszeni do uruchomienia w swoich firmach Pracowniczych Planów Kapitałowych. Następnie wszyscy pracownicy zostaną zapisani do PPK. Z automatu. Nikt nie będzie pytał, czy chcą. Dopiero po tym, jak zostaną zapisani, będą mogli wypisać się z PPK.
Rząd liczy, że przy takiej konstrukcji programu, na obecność w nim zdecyduje się 8,5 mln z 11 mln pracowników. Czyli 75 proc.
Polacy raczej kiepsko przyjęli pomysł rządu. Na forach internetowych wylała się fala krytyki pod jego adresem. Teraz rząd zbiera opinie urzędów, instytucji i organizacji społecznych. Swoje uwagi do projektu wysłały mu już m.in. Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego.
Zdaniem NBP system Pracowniczych Planów Kapitałowych w kształcie zaproponowanym przez rząd nie realizuje głównego celu tworzenia dodatkowego systemu oszczędzania na emeryturę, jakim powinno być realne zabezpieczenie potrzeb finansowych osób, które zakończyły aktywność zawodową. – Zaproponowany mechanizm wypłaty środków z PPK zapewni uczestnikom dodatkowe dochody jedynie przez 10 lat, począwszy – o ile uczestnik nie zdecyduje inaczej – już od 60. roku życia – zauważa NBP. - Natomiast po zakończeniu tego okresu, w latach kiedy wiele osób nie jest nie jest już w stanie pracować i rosną ich wydatki na koszty opieki medycznej, PPK nie stanowiłyby istotnego wsparcia finansowego – dodaje.
Bank centralny uważa, że wypłaty z powszechnego systemu emerytalnego powinny mieć charakter dożywotni.
NBP zwraca też uwagę, że obok zwiększenia dochodów emerytów drugim celem programu jest podniesienie potencjału rozwojowego polskiej gospodarki. Ma to zapewnić zwiększenie dochodów kapitałowych. – Samo skierowanie dodatkowych środków na rynek kapitałowy nie musi się przełożyć na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, w szczególności jeśli uwzględni się negatywne oddziaływanie zaproponowanych rozwiązań na wzrost gospodarczy poprzez inne kanały – twierdzi bank centralny.
Tłumaczy, że chodzi o to, iż na rynek pracy i funkcjonowanie przedsiębiorstw negatywnie wpłynie zwiększenie klina płacowego oraz daleko idące obciążenia administracyjne związane z prowadzeniem PPK. Chodzi o dodatkowe obowiązki nakładane na firmy, które zmuszone będą do prowadzenia PPK.
NBP uważa też, że pracownicy mają zbyt mały wpływ na to, jak będą inwestowane ich oszczędności. – Uczestnicy systemu nie są zabezpieczeni przed niskimi stopami zwrotu – czytamy w opinii banku centralnego.
NBP ma tu jeszcze poważniejszy zarzut. – Widoczna jest asymetria w podziale ról w systemie – koszty ponoszę głównie uczestnicy, pracodawcy i rząd, zaś podmioty zarządzające uzyskują przede wszystkim korzyści niezależnie od wyników inwestycji – pisze bank centralny.
Bank uważa też, że zaproponowany w projekcie ustawy poziom opłat za zarządzanie "wydaje się wysoki w środowisku niskich stóp procentowych". – Istnieje wiele możliwości obniżenia opłat ponoszonych przez uczestników PPK, nierozważanych w opiniowanym projekcie ustawy, które wpłynęłyby pozytywnie na wartość zgromadzonych oszczędności – twierdzi NBP.
Wymienia tu wprowadzenia zakazu akwizycji oraz obniżenie opłat na rzecz operatora portalu PPK i Polskiego Funduszu Rozwoju.
Zdaniem NBP autorzy projektu zbyt dużo obiecują uczestnikom programu.
– Przyjęte do symulacji korzyści oszczędzającego z uczestnictwa w PPK przedstawione w Ocenie Skutków Regulacji mogą okazać się trudne do realizacji – twierdzi bank w swojej opinii do projektu. – Pragniemy zauważyć, że w latach 2008-17 średnia realna roczna stopa zwrotu z indeksu WIG wyniosła 3,4 proc. Jednocześnie należy mieć na uwadze, że w związku z obowiązkiem dostosowania polityki inwestycyjnej funduszu do wieku uczestnika, fundusze zdefiniowanej daty nie będą inwestować 100 proc. swoich aktywów w akcje spółek notowanych na GPW. Polityka inwestycyjna funduszy zdefiniowanej daty będzie zatem bliższa funduszom stabilnego wzrostu, a nie funduszom akcji – zauważa NBP.
Jego zdaniem, w związku z tym założenia odnoszące się do średniej stopy wzrostu z inwestycji wydają się zbyt optymistyczne.
Mnóstwo uwag do projektu ma też Komisja Nadzoru Finansowego. Komisja spisała je na aż 56 stronach.
KNF zwraca uwagę, że już dziś istnieją możliwości dodatkowego, dobrowolnego oszczędzania na emeryturę. Mimo to rzeczywista skłonność do takich zachowań jest niska. – Problem sprowadza się do stworzenia odpowiedniej motywacji, systemu bodźców – pisze w swojej opinii KNF. – Pomimo wspomnianego niskiego poziomu świadomości finansowej Polaków, projekt przykłada zbyt mało uwagi do działań w zakresie ich edukacji emerytalnej – dodaje.
KNF zwraca też uwagę, że „określenie uczestnictwa w PPK jako dobrowolne oszczędności emerytalne, jest problematyczne, ponieważ jest to dobrowolność zupełnie innego typu, niż mająca miejsce w codziennych transakcjach konsumenckich” – Co więcej, składkowanie do PPK, nawet jeśli jest formalnie dobrowolne dla pracowników, jest w praktyce obowiązkowe dla pracodawców, o ile pracownik potwierdzi chęć odprowadzania składek – pisze Komisja.
Jej zdaniem, istnieją zatem bardzo silne przesłanki, by PPK traktować nie jako „dobrowolne”, ale „quasi-obowiązkowe” oszczędności emerytalne .
Komisja uważa też, że „przewidywany w związku z wprowadzeniem PPK napływ środków na rynek kapitałowy w kwotach rzędu 10-15 mld zł rocznie (…), przy braku uregulowania kwestii ograniczeń inwestycyjnych dla podmiotów prowadzących PPK i kwestii nadzoru” może być „pewnego rodzaju akceleratorem sprzyjającym (…) występowaniu zjawisk spekulacyjnych”.
Zastrzeżenia KNF budzi też brak szczegółowych zasad działania funduszy zdefiniowanej daty. – Bez uszczegółowionych regulacji mogą one oznaczać właściwie dowolną ekspozycję na ryzyko w dowolnym czasie – stwierdza KNF. I podaje przykład, że może to być „90 proc. ekspozycji dla instrumentów udziałowych dla trzydziestolatków i 80 proc. dla osób po pięćdziesiątce”.
- W projekcie wielokrotnie wprowadzane jest pojęcie „niezwłocznie”. Termin ten jest niejednoznaczny i wielokrotnie wymagał oceny sądów powszechnych i Sądu Najwyższego – zauważa też Komisja.
Projekt jest teraz konsultowany. Potem ma go przyjąć rząd. Następnie trafi do parlamentu.
Plan jest taki, że od początku 2019 r. program PPK obejmie przedsiębiorstwa, które zatrudniają powyżej 250 osób. Małe firmy i budżetówka mają do niego przystąpić w połowie 2020 r.