Milion aut elektrycznych na polskich drogach do 2025 r. zapowiedział w swojej „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” Mateusz Morawiecki. Mało kto zwraca dziś uwagę, że miały to być polskie samochody. Stworzone przez polskich inżynierów, wyprodukowane w polskich fabrykach. Morawiecki upierał się, że to możliwe. Tymczasem...
Mniej niż tysiąc aut w 2017 r.
- W 2017 roku zarejestrowano w Polsce 907 nowych aut elektrycznych - ogłosiły we wtorek DNB Bank Polska i firma doradcza PwC w DNB Bank Polska i firmę doradczą PwC w raporcie „Kierunki 2018. Ingerencja państwa w wybranych sektorach gospodarki - skala i warunki sukcesu”. Ile z tych aut wyprodukowano w Polsce? Tego w raporcie nie ma, ale łatwo się domyślić.
Zeszłoroczny wynik jest i tak lepszy od tego z 2016 r. Wtedy w Polsce zarejestrowano 556 elektrycznych aut. Postęp więc jest. Zdaniem autorów raportu analiza liczby rejestrowanych nowych aut elektrycznych w krajach europejskich pokazuje jednak, że Polska pozostaje tu daleko w tyle. Z danych European Alternative Fuels Observatory wynika, że w zeszłym roku w krajach Unii Europejskiej zarejestrowano blisko 217 tys. nowych aut elektrycznych.
- Udział samochodów z silnikiem elektrycznym w Polsce wynosi jedynie 0,2 proc. Dla porównania w Niemczech i Francji jest to odpowiednio 1,6 i 1,8 proc. Na tym tle wybijają się państwa skandynawskie, w tym przede wszystkim Norwegia, gdzie udział aut elektrycznych pod koniec ubiegłego roku sięgnął aż 35 proc. - komentuje Olga Plewicka, ekspert ds. sektora motoryzacyjnego, DNB Bank Polska SA.
Udział aut elektrycznych w rynku DNB, PWC
Norweski przepis na sukces
Jak wynika z raportu DNB i PwC, gwałtowny wzrost liczby aut elektrycznych w Norwegii to w istotnym stopniu skutek odpowiednich regulacji i polityki państwa. Norwegowie stosują silne zachęty podatkowe dla nabywców aut. Z drugiej strony, im większa pojemność silnika lub poziom emisji CO2 do atmosfery, tym większe roczne podatki należne z tytułu posiadania pojazdu mechanicznego, które musi opłacać jego właściciel.
Oprócz Norwegii, najatrakcyjniejsze proekologiczne dopłaty obowiązują we Francji, Wielkiej Brytanii oraz w Niemczech.
– Trzeba jednak pamiętać o relatywnej zamożności zarówno społeczeństwa, jak i państwa norweskiego. Jest to bowiem czynnik pozaregulacyjny, który w znaczący sposób ułatwił zbudowanie infrastruktury niezbędnej do wygodnego korzystania z samochodów elektrycznych. Istotne znacznie ma też pochodzenie i niska cena używanego w Norwegii prądu - mówi Olga Plewicka.
Bez dużych ulg podatkowych nie będzie sukcesu elektromobilności
Zdaniem autorów raportu zaplanowany w „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” dynamiczny wzrost liczby samochodów elektrycznych w Polsce, będzie wymagał wsparcia publicznego. - Rozwój elektromobilności do 2020 r. ma pochłonąć około 19 mld złotych, dalszych 40 mld na rozwój sieci przeznaczą spółki energetyczne - przypominają eksperci DNB i PwC.
Zwracają uwagę, że w 2017 roku rozpoczęto prace nad wprowadzeniem systemu zachęt dla nabywców pojazdów elektrycznych. Stąd ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Na początku lutego podpisał ją prezydent. Ustawa zakłada, że do końca 2020 r. w Polsce ma powstać m.in. 6 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych. Na koniec 2017 r., zgodnie z danymi EAFO, było ich 552. Do tego gminy będą mogły ustanowić strefy czystego transportu (co będzie się wiązało ze specjalną opłatą), a same pojazdy elektryczne zostaną zwolnione z akcyzy.
- Z naszego raportu wynika, że w porównaniu do Francji, Niemiec czy Norwegii branża motoryzacyjna w Polsce jest regulowana w niewielkim stopniu. Przede wszystkim brakuje nam regulacji dotyczących elektromobilności, w tym zachęt do zakupu aut elektrycznych, które dziś są jeszcze znacznie droższe od tych z silnikami tradycyjnymi. Jest to obszar, w którym bez większego zaangażowania państwa nie osiągniemy sukcesu - twierdzi Olga Plewicka.