Obowiązujący kodeks pracy powstał w 1974 roku i choć od tego czasu przeszedł wiele nowelizacji, jest już ustawą nie przystającą w pełni do bieżących realiów rynkowych.
W związku z tym Ministerstwo Rodziny i Pracy zamówiło projekt nowego Kodeksu pracy, nad którym przez 18 miesięcy pracowała Komisja Kodyfikacyjna składająca się z przedstawicieli związków zawodowych, pracodawców i niezależnych ekspertów.
Efektem ich pracy są propozycje zmian, które po przyjęciu procesu legislacyjnego mogłyby stać się obowiązującym prawem. Wiele wskazuje jednak na to, że tak się nie stanie.
Zaledwie kilka dni po złożeniu projektu na ręce minister Elżbiety Rafalskiej, Beata Mazurek, rzeczniczka rządu, ogłosiła na Twitterze, że PiS proponowanych zmian nie poprze.
Trzeba przyznać, że jak na kaliber ustawy, jaką jest Kodeks pracy, PiS ogłosił swoje stanowisko w dość lekceważący sposób. Na etacie pracuje w Polsce ponad 13 mln osób i zapewne nie jest im obojętne, na jakich zasadach się to odbywa.
Choć prace nad nowym kodeksem trwały półtora roku, Komisja Kodyfikacyjna długo trzymała w tajemnicy jego główne założenia. Przecieki pojawiły się dopiero w ostatnich miesiącach, kiedy członkowie zespołu zaczęli udzielać wywiadów.
Dowiedzieliśmy się z nich między innymi, że prawo, które z założenia miało chronić pracowników, tak naprawdę może być interpretowane na ich niekorzyść.
Nowy Kodeks pracy. "Pracownicy będą żyli w jeszcze większym strachu niż dotąd"
- Mam nadzieję, że Kodeks pracy w takim kształcie nie wejdzie w życie, bo stanie się źródłem niekończących się sporów. I cofnie nas pod względem wolności i praw pracowniczych o dziesiątki lat wstecz - mówiła Monika Gładoch, wiceprzewodnicząca Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, która przygotowała projekt nowego Kodeksu pracy.
Piotr Duda, szef "Solidarności", na kilka godzin przez twittem rzeczniczki rządu zapowiedział w mediach, że jeżeli nowy Kodeks pracy wejdzie w życie, to związkowcy wyjdą na ulice.
- Zapomnijmy o tym, bo on jest nie do zaakceptowania, nie do przyjęcia - mówił Duda w czwartek w Warszawie. Zwrócił uwagę, że "bardziej" do zaakceptowania jest projekt kodeksu indywidualnego prawa pracy niż zbiorowego. - Stosunki zbiorowe są dla nas jakąś tragikomedią - podsumował.
Jedną z zaproponowanych przez komisję zmian było uznanie uniezależnienia długości przysługującego urlopu od stażu pracy. Obecnie zatrudnieni krócej niż 10 lat mają prawo do 20 dni wolnego, 26 dni przysługuje osobom ze stażem pracy wynoszącym co najmniej 10 lat. Ten podział miałby zniknąć.
Wiele rodzajów umów, mniej cywilnoprawnych
Zmiany w kodeksie pracy przewidywały też wprowadzenie nowych, nieznanych dotąd umów u pracę: umowy o pracę sezonową, umowy o pracę dorywczą i umowy o pracę nieetatową.
Komisja zaproponowała także wydłużenie czasu umów o pracę na okres próbny. Przy układach zbiorowych wprowadzono możliwość zawieszenia wypłat za nadgodziny przy zgodzie związków zawodowych.
Zmiany miały też dotyczyć zasad wypowiadania umów na czas określony, działania organizacji związkowych, urlopów i wypowiedzeń czy też umów-zleceń.
+++