Jeffrey Pfeffer przytacza dane, według których miejsce pracy jest piątą najważniejszą przyczyną śmierci w Stanach Zjednoczonych. Firmy mają coraz większe problemy ze spowodowaną chorobami i stanem psychicznym absencją pracowników.
W jednym z badań 61 proc. pracowników przyznało, że miejsca pracy przyprawiają ich o ból głowy, 7 proc. osób wyznało, że było hospitalizowanych ze względu na stres w miejscu pracy, połowa z badanych była z powodu stresu nieefektywna.
Stres w pracy kosztuje amerykańskich pracowników ponad 300 miliardów rocznie, a liczba zgonów z tego powodu każdego roku może być większa o 120 tys. osób. W Chinach z przepracowania umiera 1 milion osób rocznie. Tak właśnie ludzie umierają dla pieniędzy („Dying for a Paycheck”).
Zdaniem Jeffreya Pfeffera, współczesne miejsce pracy stało się „szokująco nieludzkie”. Jest coraz więcej stresu, zwolnień, niepewności finansowej, normą są coraz dłuższe godziny pracy. Jej zdaniem, oprócz zanieczyszczenia środowiska, możemy mówić o „zanieczyszczeniu społecznym”, którego źródłem jest m.in. praca. Rośnie liczba konfliktów na linii praca-rodzina, a coraz większe zaangażowanie, którego wymagają korporacje, zakłóca życie rodzinne, powoduje rozpady małżeństw, cierpią na tym dzieci.
Czytaj więcej: Nowy typ umowy o pracę. Rządowa zmiana stanie się przełomowa dla 500 tysięcy osób
Jeffrey Pfeffer zwraca uwagę na paradoks. Firmy określiły katalog zachowań wobec środowiska naturalnego, które uważają za niedozwolone. Jednocześnie jednak podejmują działania szkodliwe dla osób, które dla nich pracują.
Profesor uważa, że złe warunki pracy, do jakich dochodzimy, mogą zmienić procesy przeciwko firmom. Będą to batalie sądowe na wzór tych, które wytoczono przeciwko koncernom tytoniowym. - Niektóre firmy zabijają swoich pracowników, ludzie zostali skrzywdzeni - podsumowuje profesor Uniwersytetu Stanforda.
***