Programy, które mają na celu finansowanie czy dofinansowanie budowy i remontów dróg lokalnych, są ogłaszane regularnie. Był np. Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych (drogi nim objęte są nazywane "schetynówkami", od nazwiska szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w 2008 r., gdy program powstawał), aktualnie funkcjonuje "Program rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury
drogowej na lata 2016–2019".
Ale Prawo i Sprawiedliwość ma swój pomysł na finansowanie lokalnej infrastruktury drogowej - stąd ustawa o Funduszu Dróg Samorządowych. Podczas debaty sejmowej przypominano jednak, że PiS, choć rządzi od 2015 r., swój projekt przedstawia w szczycie kampanii samorządowej. "Stan dróg samorządowych jest fatalny" - przyznawał minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Środki zgromadzone w Funduszu Dróg Samorządowych będą pochodziły z różnych źródeł. Będą to wpłaty m.in. od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej czy Lasów Państwowych, od jednoosobowych spółek Skarbu Państwa i spółek, w których wszystkie akcje i udziały należą do państwa, czy z dotacji celowej z części budżetu państwa, którą dysponuje Minister Obrony Narodowej oraz Minister Transportu. W projekcie ustawy zapisano także możliwość pozyskania środków z wpływów ze skarbowych papierów wartościowych czy z "dobrowolnych wpłat, darowizn i zapisów", jak czytamy w uzasadnieniu projektu "przykładowo od spółek, w których udziały albo akcje posiada Skarb Państwa".
Przychody Funduszu Dróg Samorządowych mają wynieść od ok. 6 mld zł w 2019 r. do ok. 3,3 mld zł w ostatnich latach (program ma działać do końca 2028 r.).
Przypomnijmy, że w zeszłym roku PiS procedował już przez Sejm inną wersję ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych. Zakładała ona finansowanie Funduszu m.in. z opłaty drogowej. Miała być ona nakładana m.in. na importerów i producentów paliw, a w konsekwencji mogłaby być przerzucana na kierowców. Ostatecznie wycofano jednak ten projekt.
Teraz znaleziono inne źródła finansowania, ale... jednym z nich są wpłaty od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Tego samego, do którego na mocy podpisanej przez prezydenta w lipcu ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw od 1 stycznia 2019 r., będą wpływały wpłaty z tzw. opłaty emisyjnej, z przeznaczeniem na walkę ze smogiem. Opłata została nałożona na... importerów i producentów paliw - 8 gr za każdy litr benzyny czy oleju napędowego wprowadzanego na rynek krajowy. Co prawda państwowe koncerny Orlen i Lotos obiecują, że opłata nie zostanie przerzucona na kierowców, ale jak będzie - nikt tego nie sprawdzi.
Co więcej, jak wynika z dokumentów Ocena Skutków Regulacji dla obu ustaw, do Funduszu Dróg Samorządowych ma trafiać z NFOŚiGW co najmniej 1,4 mld zł rocznie, a z opłaty emisyjnej od NFOŚiGW... od 1,36 mld zł w 2019 r. do ok. 1,8 mld zł w 2028 r.
- Zasób finansowy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej nie jest zagrożony - mówił minister infrastruktury Andrzej Adamczyk przekonując, że lepsze drogi samorządowe również wpływają na obniżenie poziomu smogu w kraju.
Z Funduszu Dróg Samorządowych mają być dofinansowywane budowy, przebudowy i remonty dróg powiatowych i gminnych, a w niektórych przypadkach także dróg wojewódzkich o znaczeniu obronnym. Dofinansowanie będzie możliwe także na zadanie związane z mostami na tych drogach.
Będą organizowane konkursy o dofinansowania ze środków Funduszu Dróg Samorządowych. Wysokość dofinansowania będzie zależeć od dochodów jednostki samorządu terytorialnego – im niższy dochód własny jednostki, tym wyższa wartość dofinansowania. Maksymalnie z FDS będzie można sfinansować do 80 proc. kosztów realizacji jednego zadania powiatowego lub gminnego, najwyżej 30 mln zł. Resztę będzie musiał dorzucić samorząd (nie ze środków unijnych lub pochodzących z budżetu państwa).
Fundusz ma działać już od początku 2019 r. Rząd bardzo się więc śpieszy, żeby ustawę przyjąć jeszcze w tym roku. Pośpiech jest tak duży, że rząd nie poczekał nawet na opinie do projektu głównych zainteresowanych, czyli samorządów.
My poprosiliśmy o nią Grzegorza Kubalskiego ze Związku Powiatów Polskich. Kubalski w rozmowie z next.gazeta.pl ocenia "na poziomie ogólnym" ideę powołania Funduszu Dróg Samorządowych pozytywnie. - O Fundusz taki dopominali się samorządowcy już od lat. Każdy strumień środków skierowany na drogi przyczyni się do przyspieszenia inwestycji - mówi Kubalski.
Tyle, że w przypadku szczegółów już taki optymistyczny nie jest. - Wątpliwości budzą źródła finansowania Funduszu - w praktyce mogą to być środki, które już obecnie trafiały na wsparcie działań jednostek samorządu, tylko w innym zakresie. Kategoryczny sprzeciw budzi natomiast nieprzejrzystość procedury wyboru wniosków do dofinansowania i zakres uprawień premiera - mówi Kubalski.
Faktycznie - wśród najczęściej akcentowanych obaw dotyczących ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych pojawia się właśnie ta dotycząca procedury przydzielania pieniędzy na poszczególne zadania. Przy każdym wojewodzie powstanie komisja, która po zapoznaniu się z wnioskami ustali listę zadań powiatowych oraz gminnych rekomendowanych do dofinansowania ze środków Funduszu - wraz z priorytetami dla każdego zadania. Ta lista trafi na biurko ministra infrastruktury, który z kolei przedstawi ją premierowi. Ten będzie mógł dokonać zmian w listach. Taka konstrukcja przepisów budzi obawy, że strumienie pieniędzy z Funduszu będą kierowane przede wszystkim do tych samorządów, którym politycznie blisko jest do PiS.
- Takie zagrożenie jest - przyznaje Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. - Koncepcja państwa prawnego i rządów prawa powstała jako odpowiedź na potrzebę istnienia instytucjonalnych zabezpieczeń przez arbitralnymi decyzjami władzy. Bez tego jest się uzależnionym od osobistej uczciwości osób tę władzę sprawujących - a to bardzo słaba gwarancja - mówi Kubalski.
***