Ceny prądu na rynku hurtowym w Polsce 3 listopada, w sobotę, o godzinie 9.00, w porannym szczycie, osiągnęły najwyższy poziom w Europie. Za megawatogodzinę płacić trzeba było 303 zł. Na przeważającej części europejskiego rynku wyraźnie mniej - 280 zł - donosi serwis Wysokie Napięcie.
Według portalu ceny energii na zachodzie mają tendencję do wyrównywania się, bo tamtejsze rynki są lepiej zintegrowane. Jeśli zatem cena prądu w Niemczech wzrasta to napływa tańsza energia np. z Francji.
Polska, głównie ze względów politycznych, miała, według Wysokiego Napięcia, ograniczyć import. Nie kupujemy go nawet na Litwie obawiając się, że pochodzi z Rosji. Dlatego jesteśmy mniej "odporni" na zmiany na rynku energii.
Niski poziom integracji z innymi rynkami energetycznymi ma sprawiać, że sytuacja Polski może się długo nie zmienić. Wysokie ceny prądu na rynku hurtowym mogą być ceną energetycznej niezależności.
Do tej pory kolejne polskie rządy stawiały bowiem na energetyczną autarkię, tłumacząc to względami bezpieczeństwa i ekonomii. Więcej połączeń z sąsiadami, przy dzisiejszych hurtowych cenach prądu w Polsce, oznaczać będzie bowiem coraz większy import, coraz mniejsze zarobki dla państwowych koncernów energetycznych i coraz mniej pracy dla polskich elektrowni.
- wyjaśnia Wysokie Napięcie.
Cena prądu na rynku hurtowym odpowiada za ok. 25 proc. wysokości naszego rachunku za prąd. Nie oznacza to, że nasze rachunki bezpośrednio i szybko wzrosną. Po pewnym czasie może się jednak okazać, że zapłacimy więcej.
Po pierwsze skala wzrostu cen jest niespotykana. Jeszcze w lipcu rekordowo wysoka cena prądu na rynku hurtowym wynosiła 224 zł, w sobotę było to 309 zł. Tak wielka presja może doprowadzić do wzrostu cen dla odbiorców indywidualnych. A także dla biznesowych, którzy nie są chronieni taryfą zatwierdzaną przez Urząd Regulacji Energetyki.
W dłuższej perspektywie wzrost cen prądu wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobny. W Polsce jest on pozyskiwany głównie z węgla. A to paliwo, z uwagi na droższe prawa do emisji CO2, staje się coraz większym obciążeniem dla branży.
Rząd podejmuje kroki, które mają sprawić, że ewentualne podwyżki staną się mniej dotkliwe. Chce dopłacać do rachunków osób najuboższych, liczy też na interwencję Unii Europejskiej.
Firmy i instytucje samorządowe nie są jednak chronione przez taryfy UKE. Część z nich za prąd zapłaci wkrótce nawet o 70 proc. więcej. Niektóre - jak Koleje Mazowieckie - już zapowiadają, że znacząco podniosą ceny. Możliwe, że w związku z sytuacją na rynku hurtowym takich podwyżek będzie więcej.