O spotkaniu poinformowało radio RMF FM. Podczas niego premier Mateusz Morawiecki miał prosić prezesów firm energetycznych o obniżenie swoich oczekiwań dotyczących podwyżek cen prądu w 2019 r. Ci mieli tłumaczyć premierowi, że jest to niemożliwe ze względu na wzrost cen węgla, a przede wszystkim praw do emisji dwutlenku węgla (wzrost o ok. 200 proc. rok do roku).
W środę rzecznik Urzędu Regulacji Energetyki Agnieszka Głośniewska poinformowała PAP, że sprzedawcy energii elektrycznej wnioskują o średnio ponad 30 proc. podwyżki taryf dla gospodarstw domowych w 2019 r. Ta skala podwyżek pokrywa się ze skalą podwyżek na giełdzie energii. Jeśli spojrzeć na to, co stało się na giełdzie energii, to prąd dla gospodarstw domowych powinien być droższy o około 30 procent - mówił w next.gazeta.pl w październiku Dawid Czopek, zarządzający w funduszu Polaris. Warto przy tym pamiętać, że te 30 proc., o których informuje URE, to średnia. Pojawiają się głosy, że rozpiętość wnioskowanych podwyżek stawki za sprzedaż energii wynosiła między 20 proc. a 40 proc.
Przypomnijmy, że URE musi zatwierdzić taryfy dla gospodarstw domowych, więc ostateczna skala podwyżek jest jeszcze nieznana.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski już zapowiedział, że rząd planuje wypłaty rekompensat z tytułu wzrostu cen energii. Szacuje się, że zapobieżenie albo obniżenie podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych (wszystkich - bo pierwotnie Tchórzewski proponował wsparcie tylko dla osób z pierwszego progu podatkowego) będzie kosztowało budżet państwa ok. 1 mld zł. Gdyby rekompensaty objęły także mały i średnie firmy - to koszt wzrósłby do nawet kilku miliardów złotych. Nie byłoby tak, że płacilibyśmy wyższe rachunki, a potem otrzymywali zwroty. Rozliczenia z tytułu rekompensat miałyby odbywać się bezpośrednio między spółkami energetycznymi a specjalnym funduszem.
Pojawiają się także wątpliwości, czy rekompensaty nie byłyby uznane przez Komisję Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną. Minister Tchórzewski kontruje, że taka pomoc publiczna dla obywateli nie jest regulowana przepisami UE, więc nie ma potrzeby jej notyfikować.
Czytaj też: Ceny prądu w Polsce najwyższe w Europie. Płacimy za samowystarczalność
O tym, kto dokładnie mógłby liczyć na rekompensaty z tytułu wyższych cen prądu, Ministerstwo Energii ma poinformować w najbliższych dniach. Jak informuje "Portal Samorządowy", na wsparcie z rządu nie liczą samorządowcy. Oni nadzieję pokładają przede wszystkim w kontroli URE, która ma wykazać, czy skala podwyżek cen prądu jest adekwatna do sytuacji. Coraz częściej mówi się o horrendalnych ofertach cen prądu na przyszły rok np. dla szpitali, szkół, spółek komunikacji miejskiej, wodociągowych i innych spółek miejskich.
Na problemy dyrektorów szpitali zwracał uwagę ostatnio portal branżowy "Termedia". Według jego ustaleń, przyszłoroczne koszty energii elektrycznej w szpitalach mogą być nawet o 80 proc. większe od tegorocznych. - Dla średniej wielkości placówki to kilkaset tysięcy złotych rocznie - wyliczał Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. Sytuacja wielu szpitali może się drastycznie pogorszyć. - Nie widzę innego rozwiązania, konieczne jest więcej pieniędzy od płatnika. (...) Apeluję, żeby Ministerstwo Zdrowia zwiększyło wyceny świadczeń, to zrównoważy koszty podwyżki- mówią członkowie PFS.