Sytuacja na polskim rynku pracy jest bardzo dobra. Wprawdzie bezrobocie przestało już spadać, a na koniec ubiegłego roku nawet lekko wzrosło, ale nadal jest blisko rekordowo niskiego poziomu.
To oczywiście ucieszyło resort rodziny, który spodziewał się mocniejszego wzrostu - do 5,9 proc. z 5,7 proc. w listopadzie. Zresztą, niskim bezrobociem w Polsce pochwalił się właśnie premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla brytyjskiej stacji BBC. - Coraz więcej wraca [z Wielkiej Brytanii - red.] i to mnie cieszy, bo mamy niski poziom bezrobocia. Oddajcie nam naszych ludzi - powiedział.
Trudności ze znalezieniem pracowników przy niskim bezrobociu to problem, z którym mierzy się wielu pracodawców w Polsce. Część tej luki zapełnili przybysze z Ukrainy, ale oni nie wystarczą, poza tym, nie wiadomo, co stanie się, gdy swój rynek pracy szerzej otworzą dla nich Niemcy. Według najnowszego raportu firmy doradczej PwC, w perspektywie sześciu lat na polskim rynku pracy może zabraknąć nawet 1,5 mln osób.
Poza takimi rozwiązaniami jak ściąganie pracowników z zagranicy czy automatyzacja, pozostaje aktywizacja bezrobotnych Polaków. To poważne wyzwanie. Od kilku miesięcy liczba zarejestrowanych bezrobotnych utrzymuje się poniżej 1 miliona. Na koniec grudnia było ich dokładnie 968,9 tys. wobec 950,5 tys. na koniec listopada. To kolejny powód do zadowolenia, ale z drugiej strony, jak podaje GUS, tych długotrwale bezrobotnych jest ponad pół miliona. To mniej niż na początku 2018 roku - wtedy było to ponad 600 tysięcy, ale ich liczba nie chce już mocniej spadać.