Tylko do 1 stycznia 2020 r. obowiązuje okres przejściowy, w czasie którego polski (i ogólnie - europejski) rynek finansowy musi dostosować się do unijnego rozporządzenia BMR. Rewolucjonizuje ono świat wskaźników, w tym tych stosowanych przy ustalaniu oprocentowania kredytów mieszkaniowych.
Przypomnijmy, że zwykle oprocentowanie kredytu mieszkaniowego w złotych to suma dwóch elementów - marży banku oraz rynkowej stawki WIBOR, zwykle 3M (czyli trzymiesięcznej). I właśnie o WIBOR się rozchodzi. Stawka WIBOR 3M powinna odwzorowywać to, na jaki procent banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze na 3 miesiące. Problem jednak w tym, że tych transakcji faktycznie nie ma, WIBOR 3M tworzony jest więc wyłącznie na podstawie deklaracji.
W unijnym rozporządzeniu BMR zapisano natomiast, że wskaźniki referencyjne (w tym choćby te stosowane w kredytach) muszą być ustalane na podstawie rzeczywistych transakcji. Była to odpowiedź na skandale z manipulowaniem stawkami LIBOR (stosowanymi do rozliczeń w różnych walutach, np. funtach czy dolarach). Ale WIBOR "obrywa" przez to rozporządzenie rykoszetem, i zapewne już od początku 2020 r. nie będzie mógł być stosowany.
Co, jak i kiedy go zastąpi? GPW Benchmark, spółka zależna od Giełdy Papierów Wartościowych, już od dawna pracuje nad "nowym WIBOR-em", która musiałby potem zyskać autoryzację nadzorcy rynkowego, czyli KNF. Tyle, że na razie do żadnych wiążących ustaleń nie doszło. Jak relacjonuje "Dziennik Gazeta Prawna", obawy o zgodność z unijnymi przepisami jednego z pomysłów - aby "nowy WIBOR" można było w ostateczności ustalać na podstawie dobrze uzasadnionych deklaracji banków - ma Narodowy Bank Polski. Ten z kolei ma optować za uzależnieniem "nowego WIBOR-u" od oprocentowania depozytów zbieranych przez banki od firm czy instytucji finansowych, temu jednak sprzeciwiają się banki. Jak dodaje "DGP", na stole jest też pomysł wiceministra finansów Piotra Nowaka, aby oprocentowanie kredytów złotowych zależało od stopy referencyjnej NBP. Jednak i na niego banki patrzą z wątpliwościami, bo dawałby "władzę" bankowi centralnemu nad poziomem rat kredytów.
Obok prac nad "nowym WIBOR-em" trwają też działania zmierzające ku wypracowaniu scenariuszy i procedur awaryjnych, gdyby WIBOR w obecnej formie przestał być aktualizowany albo nie mógł już być wykorzystywany, a "nowego WIBOR-u" by nie było. Co wtedy? WIBOR w kredytach będzie równy zero? Czy będzie wynosił tyle, ile ostatni odczyt? Czy zostanie zastąpiony stopą referencyjną NBP? Czy konieczne będą aneksy do umów kredytowych albo nawet specjalna ustawa? Wiadomo - wszystkich kredytobiorców to żywo interesuje, ale niestety te decyzje są jeszcze przed nami. Konkretów na razie brak.
Rozwiązania są nadal poszukiwane i ustalane, ale banki zapewniają, że "przejście" między wskaźnikami, od których będzie zależało oprocentowanie kredytów, będzie płynne i nie spowoduje ani drastycznego wzrostu, ani spadku rat.
Tak, jak napisaliśmy - problem ze wskaźnikami w kredytach ma nie tylko Polska. Nadal nie wiadomo także, co będzie w najbliższych latach podstawą oprocentowania kredytów frankowych. O tym pisaliśmy więcej tutaj.