Każdy kierowca, który złamie przepisy na terenie UE, musi liczyć się z konsekwencjami w postaci mandatu. W przypadku np. przekroczenia prędkości podczas zagranicznej podróży od odpowiedzialności również nie ma ucieczki. Zagraniczne służby występują bowiem o dane kierowcy.
Za przekazywanie informacji odpowiadają Krajowe Punkty Kontaktowe. Jak informuje TVN24 BiS, właśnie pobiły rekord w ilości udzielonych informacji - udzieliły ich aż 1,5 mln razy. Blisko połowa przypadków dotyczyła naruszeń, które miały miejsce w Niemczech. Oprócz tego o dane polskich kierowców pytali też Francuzi, Włosi, Czesi, Austriacy. Nawet w stosunkowo rzadko odwiedzanej Finlandii polscy kierowcy dopuścili się co najmniej trzynastu naruszeń.
System identyfikowania pojazdów działa bardzo sprawnie. Jak wyjaśnia portal Zadluzenia.com, poszukiwanie danego pojazdu w bazie Punktu Kontrolnego zajmuje nie więcej niż 10 sekund.
Warto pamiętać o tym, że mandat wystawiony przez zagraniczne służby może być egzekwowany w Polsce. Policja z Niemiec czy innego kraju UE, mając dane kierowcy, który popełnił wykroczenie, może zwrócić się do sądu. Ten przesyła dokumenty do polskiego sądu, gdzie wyrok jest zatwierdzany. Kierowca, któremu wydaje się, że jest bezkarny, często kończy z dużym mandatem i kosztami procesu do opłacenia.
Czytaj też: Mechanik cię oszukał? Wykonał naprawę nierzetelnie? Poznaj swoje prawa
Zagraniczne służby mogą nas ukarać nie tylko za przekroczenie prędkości. Wystąpienie do Krajowego Punktu Kontaktowego o dane kierowcy jest możliwe również w przypadku niezapiętych pasów, braku fotelika, zignorowania znaku STOP, używanie telefonu podczas jazdy. Chodzi o wykroczenia zarejestrowane przez systemy automatyczne. Jeśli za granicą na łamaniu przepisów przyłapie nas drogówka, mandat będziemy musieli zapłacić od razu.