Za kilka tygodni firmy budujące drogi w Polsce powinny powrócić na place budowy. RMF FM informuje, że część ze spółek grozi jednak zerwaniem kontraktów. Giganci tacy jak Salini Impregilo oraz Impresa Pizzarotti z Włoch mają żądać od GDDKiA dodatkowych pieniędzy. Swoje roszczenia tłumaczą znaczącym wzrostem kosztów - cen materiałów i robocizny.
Jan Krynicki, rzecznik Dyrekcji stwierdza, że żaden koncern "nie może żądać dodatkowych pieniędzy, bo to niezgodne z kontraktem".
Nie godzimy się na niekontraktowe działania. Takim jest żądanie dodatkowych środków bez podania konkretnych podstaw zgodnych z umową. W niej zawarte są tryby zgłaszania roszczeń związanych z realizacją zadania. Po zgłoszeniu takich roszczeń możemy usiąść do ich analizy i potem rozmów.
- stwierdza rzecznik GDDKiA w rozmowie z naszą redakcją.
Każdy wykonawca podpisując kontrakt godził się na zawarte w nich warunki. Co więcej, na etapie przetargów, firmy zabiegały o zlecenia. Deklarowały w ramach wyjaśnień rażąco niskiej ceny swoje tzw. „know-how”, zaangażowanie sił własnych z czego niektóre obecnie się nie wywiązują.
- dodał.
Czytaj też: Śmiałe plany GDDKiA. W tym roku w Polsce ma powstać 400 km dróg ekspresowych i autostrad
RMF FM ustalił nieoficjalnie, że niektóre firmy nie wrócą 15 marca do pracy. Może to wynikać z chłodnej kalkulacji - kara umowna za niewykonanie kontraktu może być niższa niż kwota, którą trzeba "dołożyć" do budowy dróg. Za zerwanie kontraktów na budowę dróg grożą kary umowne wynoszące ok. 10 proc. umowy.