Theresa May dwukrotnie, w styczniu i w zeszłym tygodniu, nie zdołała przekonać posłów do poparcia wynegocjowanej przez siebie umowy, parlament zagłosował więc za opóźnieniem rozstania. Gdyby Izba Gmin jednak zgodziła się na umowę, byłoby to około trzech miesięcy. Dlatego Theresa May jeszcze przed jutrzejszym szczytem unijnym chciała przedstawić posłom umowę trzeci raz, by w Brukseli prosić tylko o krótką zwłokę potrzebną na dopięcie ostatnich formalności. Były sygnały, że opór części dotychczasowych buntowników się kruszy.
Plany rządu pokrzyżował jednak John Bercow, konserwatywny spiker Izby Gmin, który zablokował głosowanie, tłumacząc, że w ciągu jednego roku parlamentarnego nie można dwa razy poddać pod głosowanie projektu tej samej ustawy. O ile projekt przedstawiony w tym miesiącu różnił się nieco od styczniowego, o tyle za trzecim razem rząd chciał po prostu położyć na stole projekt identyczny jak poprzedni.
Dlatego - jak wynika z doniesień BBC, w liście do Unii Europejskiej ma się też znaleźć propozycja zwłoki dłuższej, sięgającej być może nawet około dwóch lat. Część ministrów protestuje, bo nie chce aż tak odwlekać wyjścia ze Wspólnoty. Nie jest jednak wykluczone, że już po powrocie ze szczytu w Brukseli premier spróbuje przeforsować umowę - w jakiś sposób zmodyfikowaną.
Unijny negocjator do spraw brexitu Michel Barnier mówił w tym tygodniu, że liderzy państw UE przed podjęciem decyzji dotyczącej wydłużenia art. 50 muszą się poważnie zastanowić nad tym, co leży w interesie UE. - Wydłużenie będzie czymś, co zwiększy niepewność, a ta niepewność niesie za sobą koszty. Nie możemy tego zrobić bez dobrego powodu
- mówił Barnier. Jego zdaniem, jeśli Wielka Brytania chce opóźnić brexit na dłużej, będzie musiała zacząć "nowy proces polityczny". Nie doprecyzował, o co dokładnie mu chodziło, ale zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Zasugerował też, że także w przypadku krótkiego opóźnienia brexitu, Londyn będzie musiał przedstawić jakiś konkretny plan.