PiS realizuje już kosztowne obietnice wyborcze, a niedawno dorzucił do nich nowe pomysły. Skąd wziąć na nie pieniądze, skoro nawet premier Mateusz Morawiecki przyznaje, że poziom deficytu finansów publicznych zbliży się do niebezpiecznej granicy 3 proc. PKB?
Według Marka Zubera, jeśli polska gospodarka zwolni nieznacznie, a potem na świecie znów nastąpi odbicie, to większego problemu nie będzie. Kłopoty mogą pojawić się w przypadku poważniejszego spowolnienia. Ekonomista uważa, że rząd prawdopodobnie nie będzie chciał pójść na "kurs kolizyjny" z UE, zadłużać się dalej i ryzykować wprowadzenie tzw. procedury nadmiernego deficytu (KE nakłada ją na państwa członkowskie, kiedy dziura w sektorze finansów publicznych przekracza poziom 3 proc. PKB). Raczej może zdecydować się szukać pieniędzy na realizację obietnic poprzez wprowadzanie nowych podatków i parapodatków.
- Ja sobie wyobrażam na przykład, ze wymyśli się podatek katastralny, czyli od podatek nieruchomości. Ale żeby wszystkich on nie dotknął, a naszych wyborców w szczególności, no to nałożymy go na nieruchomości o wartości powyżej 0,5 mln albo 1 mln zł - mówił Marek Zuber.
Jak wytłumaczyć szukanie pieniędzy na "piątkę Kaczyńskiego" za pomocą dzbanka i dwóch szklanek? Czy Polska może podążyć drogą Grecji? Zobacz całą rozmowę: