Premier przybyła na szczyt unijny w Brukseli, gdzie złoży prośbę o przedłużenie członkostwa do 30 czerwca. Szefowa konserwatywnego rządu podkreśliła, że rozumie niezadowolenie wielu mieszkańców Wysp. "Wiem, że wielu ludzi będzie sfrustrowanych samym faktem, że szczyt w ogóle ma miejsce. Bo Królestwo powinno być już poza Unią" - stwierdziła premier, dodając, iż żałuje, "że parlament nie zdołał zgodzić się na umowę, która pozwoliłaby na płynne i uporządkowane wyjście".
Premier dodała, że ciągle "poszukuje drogi naprzód". Trwają międzypartyjne negocjacje, bo w zeszłym tygodniu Theresa May zaprosiła do rozmów lewicę tak, by wypracować model brexitu, który uzyska większość w Izbie Gmin. Chodzi tu o modyfikację tzw. deklaracji politycznej, niewiążącej prawnie części porozumienia dotyczącej celów kraju w drugiej fazie negocjacji, jeśli chodzi o przyszłe stosunki między Unią a Królestwem.
Brexit, czyli rok opóźnienia?
Londyn chce opóźnić brexit najpóźniej do 30 czerwca, ale decyzja w sprawie długości opóźnienia należy do Unii. Część polityków unijnych mówi o nawet rocznym przesunięciu wyjścia z Unii i konieczności organizacji eurowyborów. Wcześniej premier deklarowała, że nie wyklucza tzw. twardego brexitu - wyjścia bez umowy. Na początku miesiąca się jednak z tego wycofała.