Centralny Rejestr Restrukturyzacji i Upadłości miał być miejscem, w którym zagraniczni przedsiębiorcy mogliby sprawdzać wypłacalność swoich kontrahentów z Polski. Chodzi m.in. o sprawdzenie, czy wobec spółki nie toczy się postępowanie upadłościowe czy restrukturyzacyjne. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem, powinien on funkcjonować od czerwca 2018 r.
Niestety, jak zauważa "Rzeczpospolita", w Polsce CRRU na razie nie działa, pomimo ponad 2-letnich prac nad nim. W tym czasie nie wyłoniono nawet wykonawcy systemu. Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy, że w międzyczasie zmieniła się koncepcja, i zamiast CRRU, do grudnia 2020 r. ma powstać szerszy Krajowy Rejestr Zadłużonych. Resort tłumaczy też, że zaplanowany budżet projektu CRRU – niemal 10 mln zł - nie został zmarnowany, ale powiększył budżet projektu KRZ (ten ma wynieść łącznie 13,7 mln zł).
Jak zauważa "Rzeczpospolita", Komisja Europejska planuje już stworzenie jednego scentralizowanego systemu informacji o upadłościach i restrukturyzacyjnych. W sytuacji, gdy Polska takiego projektu jeszcze nie zrealizowała, pomysł KE na razie jest dla nas problematyczny. Tym bardziej, że akty wykonawcze mają powstać już za miesiąc.
Tylko w 2018 r. upadłość albo restrukturyzację ogłosiło niemal tysiąc polskich firm.