Boeing poinformował w niedzielę, że niektóre samoloty z serii 737, w tym czasowo wycofane z użytku 737 Max, mają wadliwe elementy skrzydeł. O problemach poinformował amerykańskiego giganta producent części tworzących tzw. krawędź natarcia - podaje Associated Press.
Boeing powiadomił wszystkich właścicieli wadliwych maszyn o potrzebie pilnej naprawy. Do tej pory problem wykryto w 21 maszynach, kolejne 112 wymaga kontroli. Koncern zapewnia, że wymiana wadliwego elementu zajmie nie więcej niż dwa dni. Twierdzi też, że do tej pory wadliwa część nie spowodowała żadnych problemów.
Informacje o problemach z elementem skrzydła nadeszły w kiepskim momencie. Boeing próbuje właśnie uratować reputację i przywrócić do użytku maszyny 737 Max wycofane pod dwóch katastrofach.
W marcu 2019 doszło do katastrofy samolou typu 737 Max 8, należącego do Ethiopian Airlines. Zginęło w niej 157 osób znajdujących się na pokładzie. Z kolei w październiku 2018 na skutek katastrofy boeinga 737 Max 7 u wybrzeży Indonezji życie straciło 189 pasażerów. W obydwu przypadkach podejrzewa się, że zwinił system stabilizacji toru lotu MCAS.
Czytaj też: Boeing 737 Max znów wystartuje? Europejscy piloci zaniepokojeni
W reakcji na katastrofy wiele krajów uziemiło maszyny tego typu, które obecnie poddawane są badaniom. Boeing poinformował że zakończono aktualizację oprogramowania, z którego korzystają 737 Max. Przeprowadzono także ponad 200 lotów z wykorzystaniem zaktualizowanego systemu. Zanim jednak maszyny 737 Max znowu będą mogły wystartować, zezwolenie musi wydać amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa FAA.
Agencja jest jednak pod naciskiem swoich odpowiedników z innych krajów. Urzędnicy odpowiedzialni za dopuszczenie samolotów do lotu chcą mieć absolutną pewność, że są one bezpieczne. Podobnego zdania są piloci.
Początkowo przypuszczano, że ponowne testy 737 Max uda się zakończyć przed rozpoczęciem wakacyjnego szczytu komunikacyjnego. Z ostatnich informacji wynika jednak, że maszyny mogą pozostać na ziemi do połowy sierpnia.