Dr Kamil Zajączkowski: Ograli przede wszystkim cały region Europy Środkowo-Wschodniej, bo żadne z najważniejszych stanowisk nie przydało naszemu regionowi. Oczywiście od samego początku było wiadomo, że nie ma co liczyć na ważne stanowisko dla Polaka, ponieważ odchodzący ze swojego stanowiska Donald Tusk pełnił już bardzo znaczącą rolę. Nie spodziewałem się też, żeby takie stanowisko dostała Grupa Wyszehradzka, ale można było sądzić, że albo państwa bałtyckie, albo państwa takie jak Chorwacja, Bułgaria, czy Rumunia wezmą udział w podziale tych stanowisk.
Pojawiały się przecież kandydatury osób, które miały kompetencje, jak na przykład Kristalina Georgiewa obecna prezes Banku Światowego. W tej koalicji blokującej Fransa Timmermansa pojawiły Włochy, ale z zupełnie innego powodu niż Grupa Wyszehradzka. Hiszpanie i Włosi już później bardzo mocno bronili stanowiska w Parlamencie Europejskim. Niestety ten szczyt pokazał, że obudziły się stare podziały w Unii Europejskiej, te które funkcjonowały przed rozszerzeniem wspólnoty.
Stawiam pewną hipotezę, którą trudno będzie dziś zweryfikować. Jednak zanim o niej powiem i o samym Timmermansie, to trzeba przypomnieć, jaka była kolej rzeczy. Przecież Timmermans nie był głównym kandydatem, tylko Niemiec Manfred Webber. Dodajmy, że głównie Macron zarzucał Webberowi, że nie miał on żadnego doświadczenia w byciu premierem, czy prezydentem. Trzeba też pamiętać, że przez długi czas inny Niemiec był kandydatem na szefa Europejskiego Banku Centralnego. I proszę zwrócić uwagę, co się teraz dzieje. Pojawia się pakiet z Osaki, gdzie odbył się szczyt G-20, czyli propozycja, by szefem KE został Timermmans.
Nie wierzę w to, że tak doświadczeni politycy, starzy wyjadacze jak Macron, Merkel i Tusk nie sądzili, że to wywoła silny opór Grupy Wyszehradzkiej. Przecież to było do przewidzenia, że będzie oburzenie i było do przewidzenia, że do Grupy Wyszehradzkiej dołączy kilka innych państw.
Po pierwsze przywódcy wiedzieli, że będzie opór Polski, Węgier i Włoch. Po drugie wszyscy byli zgodni co do tego, że nie chcą przegłosowywać innych państw, czyli nie chcieli powtórki z Junckera sprzed kilku lat. Uwzględniając te dwa czynniki, moim zdaniem strategia polegała na tym, żeby doprowadzić do bardzo silnego napięcia, które mieliśmy de facto we wtorek. Chodziło o to, żeby położyć na stole negocjacyjnym zupełnie nowe rozdanie na czele z Ursulą von der Leyen kandydatką z Niemiec, która pochodzi z chadecji, i nie ma doświadczenia jako premier, czy prezydent. I tym razem Macronowi to nie przeszkadzało. W drugim rozdaniu Macron doprowadził do tego, że Francuzka Christine Lagarde otrzymała nominację na szefową Europejskiego Banku Centralnego, co uznaje się za jego ogromny sukces i sprawia, że jest największym zwycięzcą szczytu.
Tak jest! Chodziło o doprowadzenie do bardzo silnego napięcia, tak jak w typowych negocjacjach i położenie na stół we wtorek zupełnie nowej oferty z nowymi nazwiskami. Pytanie, czy pakiet, który został przedstawiony we wtorek z Ursulą von der Leyen na czele, miał szansę przejść w niedzielę? Czy zostałby tak szybko zaakceptowany? Wątpię. Natomiast w sytuacji, w której Grupa Wyszehradzka do wtorku wystrzelała się z amunicji, później nie było siły, żeby dalej stawiać opór. W tej sytuacji Marcon i Merkel osiągnęli swoje cele.
Teraz nie mamy nic. Co ciekawe, ja nie pamiętam sytuacji, w której szefowie państw i rządów od razu wraz z nominacją na te najważniejsze stanowiska dyktowali też, kto będzie wiceszefem Komisji Europejskiej.
Tak, dlatego wracając jeszcze do mojej hipotezy, rzadko kiedy zdarza się, że osoba, która chce piastować najwyższy urząd od razu w ciągu kilkunastu godzin godzi się zostać wiceszefem, bo przecież do dziś nie ma żadnego sprzeciwu Timmermansa. To już z punktu widzenia psychologicznego, a nie politologicznego widać, że dosyć szybko ochłonął po porażce. To wszystko pokazuje, że Komisja Europejska będzie opierała się na doświadczonych wiceprzewodniczących. Inna nietypowa kwestia jest taka, że zazwyczaj jak starzy komisarze zostają w nowym rozdaniu, to obejmują zupełnie nową tekę. Prawdopodobnie Timmermans zostanie przy swoich kompetencjach i obowiązkach, a na to przed startem negocjacji polski rząd pewnie by się nie zgodził. Dziś ogłasza to jako sukces.
Chorwaci chcą politykę regionalną, co nie byłoby dla nas złym rozwiązaniem, a Czesi chcą rynek wewnętrzny, który należy się Polsce, czyli wszystkie kwestie innowacji i technologii. Pytanie, jaka będzie moc zdolności negocjacyjnych Polski i jaka była rozmowa premiera Morawieckiego z kandydatką na przewodniczącą KE co do kluczowych stanowisk. To wszystko będzie decydujące dla najbliższych pięciu lat Komisji Europejskiej i dla nowej perspektywy budżetowej UE.
Stawiam hipotezę, że tak właśnie było. Nie wierzę, że nie przewidywano, by Timmermans dostał zgodę Grupy Wyszehradzkiej.
W grę wchodzi teka związana z rynkiem energii, w grę wchodzi też przemysł, budżet raczej nie. Sądzę, że wbrew spekulacjom nie będzie to jakiś topowy polityk PiS-u. Po pierwsze, trzeba mieć kompetencje i odpowiednią wiedzę. Dziwi mnie to, że były spekulacje co do byłej premier Beaty Szydło, ona sama chyba się do tego nie pali. Stawiam osobiście na dwie osoby, czyli minister Jerzy Kwieciński, albo minister Jadwiga Emilewicz. Tutaj zdecyduje decyzja biura politycznego PiS, bo Emilewicz jest z otoczenia premiera Gowina, a minister Kwieciński jest bardziej fachowcem niż działaczem partyjnym.
* Dr Kamil Zajączkowski, Centrum Europejskie UW, autor książki "Misje cywilne i operacje wojskowe UE w perspektywie wybranych teorii stosunków międzynarodowych i integracji europejskiej"