Widmo recesji straszy rynki, w tym miesiącu widzieliśmy silne spadki na giełdach oraz ucieczkę inwestorów do tak zwanych bezpiecznych przystani, czyli złota, franka szwajcarskiego i obligacji skarbowych, na przykład USA.
Coraz bardziej boją się też zwykli Amerykanie, a przynajmniej coraz mocniej tym tematem się interesują. W każdym razie na to wskazują wyniki wyszukiwania słowa "recesja" w internecie, które sprawdził mBank Research.
Na razie gospodarka USA od recesji jest daleko. Dane za drugi kwartał wskazują na wzrost PKB (w ujęciu zannualizowanym) o 2,1 proc. kwartał do kwartału. Wynik, który poznaliśmy pod koniec lipca, jest wyraźnie lepszy od spodziewanego, ale oznacza też spowolnienie, bo w pierwszym kwartale wzrost wyniósł 3,1 proc. Do tego bezrobocie jest w okolicach najniższego poziomu od pół wieku, nie widać też załamania wydatków konsumentów.
Tymczasem prezydent Donald Trump od kilku miesięcy naciska na amerykański bank centralny, by ten obniżył stopy procentowe, co ożywiłoby gospodarkę (niższe stopy to tańsze kredyty, czyli więcej tańszego pieniądza - i na rynkach i na inwestycje). Według analityków i komentatorów, Trumpowi bardzo zależy, żeby przed wyborami prezydenckimi, które odbędą się jesienią przyszłego roku, pokazać siłę gospodarki.
Sytuacja nieco zmieniła się na początku sierpnia, kiedy prezydent Donald Trump niespodziewanie zapowiedział nowe cła na towary z Chin. To wzbudziło obawy, że wojna handlowa uderzy w światową gospodarkę, także USA. Największe banki zaczęły szacować prawdopodobieństwo wystąpienia globalnej recesji, nie jest ono przeważające, ale zauważalne, co też pokazuje obawy. Według JPMorgan Chase to ryzyko w ciągu najbliższych miesięcy wynosi 40 proc., Bank of America uważa, że będzie to 30 proc., a Goldman Sachs sądzi, że wojna handlowa podnosi ryzyko wystąpienia recesji w USA.
Do tego dochodzą nie zawsze zachwycające dane z wielu gospodarek, szczególnie w Europie. Niemcy stoją na granicy recesji, spada PKB w Wielkiej Brytanii, która dopiero czeka na efekty brexitu.
Obawy o nadchodzące globalne spowolnienie krążą od dłuższego czasu. Banki centralne zaczynają wprowadzać luźniejszą politykę monetarną, co oznacza, m.in. obniżki stóp procentowych. Niedawno zrobił do amerykański Fed - pierwszy raz od 2008 roku, czyli od czasu ostatniego kryzysu finansowego. Skala obniżki - o 25 punktów procentowych - nie zadowoliła jednak prezydenta Donalda Trumpa. Niemal codziennie udziela się on na Twitterze, podkreślając siłę gospodarki USA i krytykując politykę niezależnego banku centralnego.
"Gospodarka [USA - red.] jest silna i ma się dobrze, podczas gdy reszta świata nie radzi sobie najlepiej. Pomimo fake newsów mediów, które łączą się w tym ze swoim partnerem, Partią Demokratyczną, wyrabiają nadgodziny, by przekonać ludzi, że jesteśmy, albo wkrótce wpadniemy w recesję" - napisał w piątek 23 sierpnia Trump.
Uderzał też w Fed, twierdząc, że nie pomaga on gospodarce. Jako przykład podał aukcję obligacji skarbowych Niemiec. Kilka dni temu Berlin sprzedał 30-letnie papiery z ujemną rentownością i zerowym kuponem (czyli bez oprocentowania) - po raz pierwszy w historii.
Inwestorzy chętnie kupują obligacje skarbowe, nawet jeśli muszą do nich w tym momencie dopłacić. Ale niemiecka aukcja wcale nie wyszła tak dobrze, jak wydaje się Donaldowi Trumpowi. Niemcy chcieli sprzedać obligacje za 2 mld euro, ale chętni znaleźli się na mniej niż połowę tej kwoty - na 869 mln.