Podczas sobotniej konwencji PiS padły bardzo daleko idące propozycje dotyczące wzrostu płacy minimalnej w kraju. Ta ma wzrosnąć do 2600 zł już w 2020 r. To aż o 350 zł więcej niż obecnie, i 150 zł więcej niż pierwotnie proponować rząd (a nawet więcej, niż domagały się związki zawodowe). Co więcej, na koniec 2020 r. płaca minimalna ma wynosić 3 tys. zł brutto, a na koniec 2023 r. aż 4 tys. zł.
Jak zauważa na Twitterze dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Bartek Godusławski, głównym beneficjentem podwyżki płacy minimalnej będą mieszkańcy "ściany wschodniej", tj. województw: podkarpackiego, lubelskiego i podlaskiego, a także warmińsko-mazurskiego i świętokrzyskiego. To tam Polacy, przeciętnie rzecz ujmując, zarabiają najmniej.
Nie jest tajemnicą, że to w tamtych regionach poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości jest najwyższe. Bardzo wysoka podwyżka płacy minimalnej w największym stopniu podniesie więc pensje najtwardszego elektoratu PiS. Poniżej mapa z wynikami ostatnich wyborów - do Parlamentu Europejskiego w maju br. Z województw o najniższych średnich pensjach, tylko w województwie warmińsko-mazurskim Prawo i Sprawiedliwość miało gorszy wynik od Koalicji Europejskiej. W pozostałych przewaga PiS była bardzo znacząca.
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę, że obietnica gigantycznej podwyżki płacy minimalnej padła nie w Warszawie czy na zachodzie Polski, ale w województwie lubelskim - w Lublinie.
. Wikipedia CC BY-SA 4.0
Część ekonomistów i przedsiębiorców jest zdania, że PiS "finansuje" swoje obietnice z kieszeni pracodawców, i że wzrost najniższej pensji w gospodarce niemal o 80 proc. w ciągu zaledwie czterech lat będzie miały negatywne konsekwencje. Chodzi m.in. o możliwy wysoki wzrost cen (firmy odbiją sobie wyższe koszty zatrudnienia w cenach towarów i usług), redukcje zatrudnienia i wzrost szarej strefy (firm nie będzie stać na płacenie 4 tys. zł brutto miesięcznie - dla pracodawcy, wliczając składki na ZUS, będzie to koszt blisko 5 tys. zł) czy hamowanie tempa inwestycji.
Ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego, Michał Brzeziński, pokazuje, że podobne działanie na Węgrzech przyniosło m.in. wzrost cen i zwolnienia wśród najmniej zarabiających osób.
Z drugiej strony, pojawiają się też opinie, że wysoki wzrost kosztów utrzymania pracowników właśnie zmotywuje firmy w Polsce do wzmożonych inwestycji - w automatyzację czy robotyzację.
Czytaj też: Wojciech Warski o 4 tys. zł pensji minimalnej od PiS: To jest zabójstwo polskiej gospodarki