Ciąg dalszy brexitowych szachów w Izbie Gmin, i fatalnej passy Borisa Johnsona w głosowaniach. W poniedziałek opozycja przegłosowała ustawę, która zmusza rząd do przedstawienia - do środy do godziny 11:00 - wewnętrznych dokumentów i rozmów dotyczących przygotowań do twardego brexitu i zawieszenia prac parlamentu. Deputowany Michael Grieve mówił, że z informacji, które docierają do niego od urzędników państwowych wynika, że to, jak rozegrana została kwestia zawieszenia prac parlamentu na 5 tygodni, "trąci skandalem".
Rzecznik rządu po przyjęciu ustawy powiedział, że ustawa jest "nieproporcjonalna" i "bezprecedensowana. Stwierdził jednak, że rząd przedstawi "odpowiednie informacje", chociaż "zrównoważy to zobowiązanie z szerszymi interesami publicznymi i obowiązkami prawnymi".
Później po raz drugi w ciągu ostatnich pięciu dni Izba Gmin odrzuciła wniosek rządu o przedterminowe wybory. Jak przekonuje Boris Johnson, miałyby one odbyć się 15 października. Podobnie jak w minioną środę, propozycja nie zyskała poparcia 2/3 deputowanych.
Gdy wniosek o wybory nie przeszedł w zeszłym tygodniu, opozycyjna Partia Pracy argumentowała, że najpierw prawomocna musi być tzw. ustawa Benna blokująca twardy brexit (jeśli nie będzie umowy do 19 października, premier ma prosić Brukselę o przedłużenie artykułu 50 do końca stycznia 2020 r.). W poniedziałek dokument zyskał tzw. Royal Assent, czyli została zatwierdzona przez królową. Tyle, że teraz z kolei opozycja obawia się, że gdyby po wyborach Boris Johnson zbudował sobie w Izbie Gmin większość (np. z Brexit Party Nigela Farage'a), to miałby jeszcze czas, aby znieść ustawę Benna i otworzyć sobie drogę do twardego brexitu.
Dlatego Jeremy Corbyn wolałby wcześniejsze wybory np. w listopadzie, już po przedłużonym czasie na brexit. Do wyborów przed terminem wcześniej czy później na pewno dojdzie, bo trudno sobie wyobrazić, żeby mniejszościowy rząd Johnsona utrzymał się do 2022 r.
Po zakończeniu poniedziałkowego posiedzenia Izby Gmin rozpocznie się pięciotygodniowe zawieszenie prac parlamentu. Deputowani wrócą do pracy 14 października.
Co teraz?
Opozycja zjednoczyła się, żeby odroczyć brexit, i na razie wszystko idzie po jej myśli. Poza tym bardzo niewiele wskazuje na to, aby Boris Johnson wynegocjował w Brukseli taką umowę, jak chce (m.in. bez backstopu, czyli dalszego braku kontroli na granicy między Irlandią i Irlandią Północną), ale jednocześnie "wolałby być martwy w rowie" niż prosić Unię o przełożenie brexitu na późniejszy termin. W poniedziałek Johnson powtarzał kilkukrotnie, że nie będzie prosił Brukseli o odroczenie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii.
Żeby tego było mało, minister spraw zagranicznych Dominic Raab zapowiedział, że rząd będzie "testował do granic", czego wymaga od niego ustawa Benna.
Z drugiej strony, były prokurator generalny Anglii i Walii Ken MacDonald mówił w Sky News, jeśli Boris Johnson nie zastosuje się do ustawy, grozi mu więzienie. Jak twierdzą eksperci, gdyby premier nie podporządkował się przepisom, sąd może nakazać też członkom rządu przesunięcie daty brexitu w zastępstwie za Johnsona.
Oczywiście otwarte pozostaje też pytanie, czy nawet gdyby Boris Johnson pojechał do Brukseli prosić o przedłużenie czasu na brexit, będzie na tyle zdeterminowany, żeby faktycznie przywieźć takie rozwiązanie do Londynu. Zresztą jeden ze scenariuszy rozważanych przez brytyjskie media jest taki, że Johnson "prosi" rząd któregoś z krajów Unii, żeby na odroczenie brexitu się nie zgodził.
Nie można wykluczyć scenariusza, w którym w Izbie Gmin głosowany byłby wniosek o wotum nieufności wobec rządu Johnsona, albo że premier podaje się do dymisji. W takiej sytuacji Izba Gmin miałaby 14 dni na wyłonienie nowego premiera (mógłby nim być szef Partii Pracy Jeremy Corbyn, który byłby znacznie bardziej spolegliwy wobec Brukseli niż Johnson). Jeśli to by się nie udało, ogłoszone zostałyby nowe wybory.
Czytaj też: Brexit. Opozycja szachuje Johnsona. Brak zgody na przedterminowe wybory
Możliwa jest także próba przedłożenia przez Borisa Johnsona Izbie Gmin ustawy o przedterminowych wyborach, która nie wymagałaby już 2/3 głosów, ale zwykłej większości.