Boris Johnson może nie dotrwać do daty brexitu w fotelu premiera. Premier Szkocji montuje koalicję

Szkocka Partia Narodowa buduje koalicję, by w przyszłym tygodniu odwołać premiera Borisa Johnsona. Separatyści chcą sojuszu opozycji. Partia Pracy już mówi "tak". Głosów wciąż brakuje, ale przez cały weekend trwać mają rokowania, a to ugrupowania opozycji mają większość w Izbie Gmin.
Zobacz wideo

Plan SNP (Szkocka Partia Nardodowa) to wyłonienie tymczasowego premiera, który miałby dwa główne zadania do wykonania. Po pierwsze, formalne zwrócenie się do Unii o przełożenie brexitu, po drugie - ogłoszenie przedterminowych wyborów. Szkoci przekonują bowiem, że obecnemu premierowi nie można ufać, że może on spróbować nagiąć lub złamać prawo i nie zastosować się do zakazu twardego brexitu, jaki uchwalili posłowie na początku miesiąca. Ze strony rządu padły sugestie, że otoczenie Borisa Johnsona szuka kruczków prawnych.

Brexit. Kim zastąpić premiera Johnsona?

Szkocka Partia Narodowa jest nawet w stanie zgodzić się, by tymczasowym liderem został szef Partii Pracy. "Nie chcę szczególnie promować Jeremy'ego Corbyna, ale jeśli mamy się zjednoczyć, by powstrzymać twardy brexit, a potem zorganizować wybory to trzeba pójść na kompromis" - powiedziała BBC Nicola Sturgeon, pierwsza minister Szkocji i szefowa SNP.

Głosowanie miałoby się odbyć w przyszłym tygodniu, Brakuje ponad dwudziestu głosów, ale pula, z której można by je dobrać, jest spora. Kluczowe byłoby jednak przekonanie Liberalnych Demokratów, którzy dotąd mówili "nie", bo nie chcą pomóc Jeremy'emu Corbynowi w dostaniu się na fotel premiera, nawet na moment. Negocjacje mają jednak trwać przez cały weekend, a jak donosi "The Times", nie jest wykluczone, że lewica zgodziłaby się, by tymczasowym premierem został ktoś inny niż Jeremy Corbyn. Chodziłoby o postać budzącą mniej kontrowersji niż radykalnie lewicowy polityk. Wymienia się tu choćby prounijnego konserwatystę Kena Clarke'a.

Brexit. Pod koniec tygodnia opozycja jest bardziej zjednoczona.

To efekt kilku czynników. Po pierwsze premier nielegalnie zawiesił parlament, po drugie zdecydował się potem na twardą retorykę mówiąc o "zdradzie obywateli" i "kapitulacji", a po trzecie ze strony przedstawicieli rządu płyną sugestie, że gabinet może próbować jakoś ominąć lub nagiąć ustawowy zakaz wyjścia z Unii bez umowy. Według prawa, do 19. października premier musi albo uzyskać umowę brexitową i zgodę na nią ze strony posłów, albo też ubiegać się o odłożenie rozstania z Unią do końca stycznia przyszłego roku.

Więcej o: