Czarnogóra jako pierwsza w UE z krajów Bałkanów Zachodnich? Euro już ma od dawna

Po ostatnim szczycie Grupy Wyszehradzkiej pojawiły się doniesienia, że Czarnogóra może być najbliżej wejścia do UE spośród starających się to bałkańskich państw. Ma sytuację o tyle ciekawą, że już w 2002 roku jednostronnie przyjęła euro. Pytanie tylko, czy to jej w spełnieniu kryteriów wejścia do wspólnoty pomoże czy przeszkodzi.

W mijającym tygodniu w Czechach odbył się szczyt Grupy Wyszehradzkiej. Poza członkami V4 - Polską, Czechami, Węgrami i Słowacją wzięli w nim udział przedstawiciele Słowenii, a także Serbii - kraju, który stara się o wejście do Unii Europejskiej. Serbski premier Aleksander Vuczic usłyszał, że cała piątka wspiera go w dążeniu do dołączenia do UE.

Czarnogóra jako pierwsza do UE?

Ale, jak podaje Deutsche Welle, z krajów tak zwanych Bałkanów Zachodnich to nie Belgrad jest teraz najbliżej osiągnięcia celu. "Dobrze poinformowane źródło w polskim MSZ mówi w rozmowie z Deutsche Welle, że spośród państw tego regionu najbliżej Unii jest dziś Czarnogóra" - podaje niemiecki portal dw.com.

Czarnogóra i Serbia jak na razie jako jedyne z Bałkanów Zachodnich rozpoczęły oficjalne negocjacje akcesyjne. Teoretycznie mają szanse na wejście do UE w 2025 roku - tak w każdym razie zapisano w unijnej strategii z zeszłego roku.

Pozostałe kraje - Albania, Bośnia i Hercegowina, Kosowo i Macedonia Północna - jeszcze na to czekają. Decyzję w sprawie ewentualnego wsparcia Albanii i Macedonii Północnej Rada Europejska ma podjąć w tym miesiącu. Na razie najgorzej ma wyglądać sytuacja Kosowa, które nie jest uznawane przez wszystkie państwa oraz Bośni i Hercegowiny, rozbitej wewnętrznie.

Rada Europejska będzie decydować, czy ma wesprzeć Albanię i Macedonię Północną na ich drodze ku członkostw. Przy okazji - Bałkany Zachodnie to określenie, które przyjęła sama UE dla wymienionych powyżej sześciu krajów, które są objęte polityką rozszerzenia.

Czarnogóra - kraj spoza Unii Europejskiej, ale z euro

Czarnogóra to niewielki, górzysty kraj, zamieszkiwany przez zaledwie 600 tys. osób. Po drugiej wojnie światowej, do 1992 roku była częścią Jugosławii (najpierw Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii a potem Federalnej Republiki Jugosławii). W latach 2003-2006 stanowiła część Serbii i Czarnogóry. Od dziewięciu lat kandyduje do wejścia do UE, a od ponad dwóch jest członkiem NATO.

Gospodarka opiera się na usługach - dają ponad dwie trzecie PKB. Pomaga tutaj turystyka, która rozwija się m.in. dzięki sąsiedztwu z coraz popularniejszą (nie tylko wśród Polaków) Chorwacją. W ostatnich latach PKB Czarnogóry rośnie w szybkim tempie - w 2017 roku ten wzrost wyniósł 4,7 proc., a w 2018 4,9 proc. W tym ma według prognoz wynieść około 3 proc. To jednak maleńka gospodarka, PKB liczony w dolarach w 2018 roku wyniósł 5,4 mld - to zaledwie 0,01 proc. globalnej gospodarki o około 0,1 gospodarki Polski. Bezrobocie utrzymuje się tam na poziomie kilkunastu procent.

Co ciekawe, Czarnogóra ma już euro, choć nie należy do UE. Takich krajów jest w Europie kilka - Andora, Monako, San Marino i Watykan jako oficjalną walutę mają euro, dzięki zawartemu z UE porozumieniu. Czarnogóra to nieco inny przypadek. Euro, razem z Kosowem, zdecydowała się przyjąć jednostronnie, w 2002 roku, kiedy jeszcze była częścią Republiki Jugosławii. Euro w Czarnogórze (i Kosowie) nie ma statutu prawnego, ale tak jest traktowane - jako faktyczna waluta. Wcześniej w Czarnogórze płacono markami niemieckimi. Dlaczego? Po rozpadzie Jugosławii obowiązujący tam denar bywał określany "najgorszą walutą świata", między innymi z powodu hiperinflacji.

Czy stosowanie euro jeszcze przed akcesją Czarnogórze pomoże czy przeszkodzi? Piotr Żuk, doradca ekonomiczny w Departamencie Analiz Ekonomicznych NBP, w artykule dla "Obserwatora Finansowego" pisał tak: "Jednostronna euroizacja może utrudnić proces integracji Czarnogóry z Unią Europejską oraz jej późniejsze wstąpienie do strefy euro. Brak własnej waluty uniemożliwia bowiem spełnienie części kryteriów konwergencji przewidzianych w Traktacie z Maastricht". Chodzi głównie o konieczność utrzymywania stabilnego kursu waluty krajowej wobec euro przez przynajmniej dwa lata przed wejściem do UE.

Ekspert wyjaśnia, że krajowi, który nie ma własnej waluty, trudniej także na przykład reagować na wahania koniunktury - bank centralny nie może tego robić. Państwo musi sobie radzić w inny sposób i w razie potrzeby stymulować gospodarkę za pomocą pakietów fiskalnych. Trudno to jednak robić, kiedy dług publiczny jest na wysokim poziomie - a tak właśnie jest w Czarnogórze.

Zobacz wideo
Więcej o: