W poprzednim rządzie premiera Mateusza Morawieckiego Jerzy Kwieciński był postacią ważną. Od 2018 pełnił funkcję ministra inwestycji i rozwoju, a na kilka tygodni przed wyborami otrzymał dodatkowo tekę ministra finansów.
W nowym rządzie Morawieckiego Jerzego Kwiecińskiego już jednak nie ma, co zostało odebrane jako spora niespodzianka.
Propozycję pracy w nowym rządzie miałem od dawna. Ale to była moja decyzja, by nie kontynuować tej misji. Z wielu względów, w tym także osobistych
- mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jerzy Kwieciński. Nie zdradził swoich dalszych planów zawodowych.
Nowym ministrem finansów zostanie Tadeusz Kościński.
Czytaj też: Tadeusz Kościński, kandydat PiS na ministra finansów, ma jedynie średnie wykształcenie. Teraz tłumaczy
Jerzy Kwieciński w rozmowie z "Rzeczpospolitą" potwierdził także dokładnie to, o czym pisaliśmy ostatnio - a mianowicie, że rząd szuka sposobów, aby spiąć budżet i nie złamać tzw. reguły wydatkowej. To zasada z ustawy o finansach publicznych, konsekwencja dyrektywy unijnej. Ma zapewniać większą stabilność finansów publicznych.
W największym skrócie reguła wydatkowa polega na tym, że jeżeli rząd chce bardzo mocno podnieść wydatki budżetowe, to przynajmniej dla części z nich MUSI znaleźć pokrycie w dodatkowych wpływach. Na nic się zda niski deficyt budżetowy. Reguła wydatkowa musi zostać zachowana - jej złamanie w najgorszym wypadku mogłoby się skończyć nawet obniżką ratingu Polski.
To właśnie dlatego posłowie PiS złożyli ostatnio w Sejmie projekt dotyczący likwidacji 30-krotności składek ZUS - choć wydawało się, że ten pomysł upadł wobec oporów m.in. wicepremiera Jarosława Gowina i prezydenta Andrzeja Dudy. To dlatego akcyza m.in. na alkohol i papierosy ma pójść w górę ponad trzy razy mocniej niż pierwotnie planowano. To dlatego zdecydowana większość wpływów z opłaty przekształceniowej po likwidacji OFE ma zasilić budżet już w 2020 r., a nie jak pierwotnie planowano - mniej więcej po równo w 2020 i 2021 r. To dlatego "trzynastki" dla emerytów w przyszłym roku będą finansowane z pożyczki z Funduszu Rezerwy Demograficznej - skąd podbieranie pieniędzy jest mało odpowiedzialne.
Czytaj więcej: Wyższe składki ZUS, podwyżka akcyzy, pożyczka na "trzynastki". PiS-owi nie spina się budżet. Mogą być problemy
Niektórzy sobie myślą, że może lepiej odpuścić temat limitu składek ZUS, bo za dużo hałasu i w sumie nic się nie stanie, jeśli o parę miliardów powiększy się deficyt budżetowy. Ale cały problem polega na tym, że chodzi nie tylko o sam deficyt. Chodzi o to, że jeśli nie zapewnimy do budżetu wpływów na takim samym poziomie jaki przyniosłoby zniesienie limitu, to dokładnie o taką kwotę musimy zmniejszyć wydatki w przyszłym roku. Tylko nikt nie chce wskazać, jakie to mają być wydatki
- tłumaczy Kwieciński. Dodaje, że dla niego jako ministra finansów, a także dla premiera i innych ministrów, "priorytetem było trzymanie się reguł, w których funkcjonują".