Cała sprawa rozpoczęła się 5 listopada, kiedy to skradziono laptop jednego z pracowników SGGW. Na twardym dysku mogły znajdować się dane osobowe nawet dziesiątek tysięcy osób przetwarzane w procesie rekrutacyjnym w ostatnich latach. Wyciek danych jest o tyle poważny, że chodzi nie o tylko imiona i nazwiska poszczególnych osób, lecz także o numery PESEL, imiona rodziców, adresy zamieszkania, dane dotyczące dowodu osobistego oraz numery telefonów kontaktowych.
SGGW przeprasza za wyciek danych, a także apeluje o zachowanie ostrożności
O wycieku danych SGGW poinformowało kilka dni temu, w sobotę na stronie uczelni pojawiły się oficjalne przeprosiny oraz szczegółowe wyjaśnienie całej sprawy.
Jest nam przykro z powodu wycieku danych osobowych z postępowań rekrutacyjnych i w imieniu uczelni przepraszam za zaistniały fakt. Zdaję sobie sprawę, że wizerunkowo poniesiemy dużą stratę, ale w tej chwili nie to jest najważniejsze. W tym momencie najważniejsze jest, żeby po tym, co się stało, w maksymalny sposób zabezpieczyć interes studentów i osób, które aplikowały na studia w SGGW
- oświadczył w komunikacie rzecznik prasowy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego Krzysztof Szwejk.
Wyjaśnił on także, że dane osobowe studentów oraz kandydatów na studentów były kopiowane niezgodnie z procedurami przez jednego z pracowników uczelni. SGGW zamierza skontaktować się z jak największą liczbą osób, których dane znajdowały się w ukradzionym komputerze. Uczelnia zgłosiła już fakt kradzieży danych osobowych do wszelkich możliwych instytucji.
- Mam nadzieję, że nie dojdzie do nieuprawnionego wykorzystania skradzionych danych osobowych, ale lepiej dmuchać na zimne - stwierdził rzecznik prasowy SGGW. We wcześniejszym komunikacie Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego informowała ewentualne ofiary wycieku danych o tym, gdzie powinny się one zgłosić.