Jak donosi agencja AP, koncern LVMH, którego właścicielem firmy jest jeden z najbogatszych ludzi na świecie, Francuz Bernard Arnault, potwierdził zakup 182-letniej marki Tiffany wraz z jej 300 butikami. Początkowo francuski gigant złożył gotówkową ofertę o wartości 14,5 mld dolarów. Stanęło jednak na zakupie akcji w cenie 135 dolarów za sztukę, co zaowocowało transakcją o wartości 16,2 mld dolarów. Słynna marka jubilerska, znana z drogiej biżuterii i filmu "Śniadanie u Tiffany'ego" z Audrey Hepburn, chce w ten sposób przedłużyć swoją bytność na rynku i znaleźć sposób na dotarcie do młodszego pokolenia klientów.
LVMH przez zakup Tiffany'ego wyraźnie chce natomiast wzmocnić swoją pozycję na rynku amerykańskim. Francuski koncern ma już w swoim portfolio 75 marek, w tym tak topowe, jak: Louis Vuitton, Christian Dior, Bulgari, Givenchy, czy TAG Heuer. W październiku LVMH otworzył butik Louis Vuitton w Teksasie w USA (podczas inauguracji był obecny także Donald Trump).
Do przejęcia Tiffany'ego przez LVMH dochodzi w czasie, gdy rynek dóbr luksusowych zmaga się z takimi wyzwaniami, jak napięte relacje USA-Chiny, spowolnienie międzynarodowej turystyki w USA, czy zmiana nawyków konsumenta, który coraz częściej kupuje luksusowe produkty online, a nie w fizycznych butikach. Jeśli dołożymy do powyższego spowolnienie gospodarcze w Chinach, które skutkuje mniejszymi wydatkami chińskich turystów na dobra luksusowe w USA, nie dziwi fakt, że wyniki sprzedażowe Tiffany'ego, jak i całego rynku wyhamowują - w tym roku jest to spadek o 2,7 proc. Marka zatrudniająca ok. 14 tys. osób, jednak nadal jest na plusie - jej sprzedaż w 2018 r. wyniosła 4,4 mld dolarów, co stanowi wzrost o blisko 7 proc. w porównaniu do 2017 r.