>>> Zobacz także. Polacy boją się, że pieniądze zgromadzone w Pracowniczych Planach Kapitałowych ktoś im ukradnie. Eksperci programu "Studio Biznes" wyjaśniają: "Nie ma możliwości, że ktoś sięgnie po PPK niezgodnie z prawem"
Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), jeden ze sztandarowych projektów PiS, które mają skłonić Polaków do odkładania na emeryturę, na razie nie jest tak powszechny, jak zakładał rząd. Jak już informowaliśmy, w pierwszym etapie (uczestniczyły w nim duże firmy) do programu przystąpiło zaledwie 39 proc. uprawnionych. Spośród 2,9 mln osób, które mogłyby odkładać w systemie, robi to obecnie ok. 1,1 mln, co oznacza, że ok. 1,8 mln osób złożyło deklaracje o rezygnacji z dokonywania wpłat do PPK.
Światło na powody niskiej partycypacji rzucają badania przeprowadzone przez pracownię IBRiS na zlecenie "Dziennika Gazety Prawnej" i RMF. Wynika z nich, że ponad 75 proc. Polaków chce zapisać gwarancje dotyczące PPK i IKE w konstytucji.
- Na pytanie "Czy Pana/Pani zdaniem dobrze byłoby zapisać w konstytucji prywatność i bezpieczeństwo oszczędności gromadzonych przez obywateli w pracowniczych planach kapitałowych (PPK) i na indywidualnych kontach emerytalnych (IKE)" zdecydowanie tak odpowiedziało 53 proc. badanych. Odpowiedź "raczej tak" wybrał co czwarty z respondentów - podaje rmf24.pl.
Zdaniem ekspertów, to skutki poczynań poprzednich rządów w sprawie OFE, które kończą właśnie swój żywot - pieniądze w nich zgromadzone trafią do prywatnych IKE lub ZUS. Rząd, "zarobi" na tej operacji 15 proc. potrącając swego rodzaju prowizję, a w przyszłości od wypłat z IKE nie zapłacimy podatku.
Ludzie nie ufają w Polsce politykom w zakresie długofalowych rozwiązań emerytalnych czy finansowych.
- twierdzi w rozmowie z "DGP" prezes IBRiS Marcin Duma.
Dla mnie ten wynik to emanacja tego, jak zniszczone zostało zaufanie Polaków do rynku kapitałowego i giełdy. Po drugie, nie chcą mieć nic wspólnego z jakimkolwiek systemem, który tworzy państwo, bo jest obawa, że pieniądze zostaną zabrane
- dodaje.
Nieufność Polaków ma swoje podstawy, jednak w przypadku PPK zabranie pieniędzy przez rząd byłoby zadaniem o wiele bardziej karkołomnym, niż przeniesienie ich z OFE. Chociażby ze względu na zapisy w ustawie, o których mówi szef PFR Paweł Borys.
"Nie ma takiej możliwości, że ktoś sięgnie po PPK, a na pewno nie zgodnie z prawem. Status tych środków to jest nasza własność - tak jak dom czy konto w banku. Oczywiście, można snuć scenariusz, że ktoś zabierze nam dom czy oszczędności w banku, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. (...) Pewność prywatności tych środków jest maksymalnie zagwarantowana. Proszę nie kierować się OFE - to jest zupełnie inny system" - przekonywał niedawno Paweł Borys w rozmowie z redaktorem naczelnym Next.Gazeta.pl, Łukaszem Kijkiem.
Czytaj też: Lawinowy wzrost liczby firm uciekających przed PPK. Wybrały inne rozwiązanie