Wielka Brytania przecina symbolicznie, a w każdym razie osłabia - więzi z kontynentem: brexit wszedł w życie, teraz negocjowane są zasady m.in. dotyczące handlu między Londynem a Brukselą. Brytyjski premier chce za to wzmocnić połączenie z Irlandią Północną. Downing Street potwierdza, że pomysł Borisa Johnsona dotyczący budowy mostu drogowego przez Morze Irlandzkie jest na poważnie rozpatrywany.
"Urzędnicy rządowi pracują nad ideą mostu łączącego główną wyspę z Irlandią Północną" - przekazał w poniedziałek rzecznik premiera, James Slack. Nie powiedział, kiedy te prace koncepcyjne zostaną ukończone, przyznał tylko, że rząd chętnie przyjmie rady, gdziekolwiek będą one potrzebne. "Premier jest ambitny w kwestii projektów infrastrukturalnych" - dodał.
Boris Johnson o swoim planie mówił jeszcze w 2018 roku, a potem kilkukrotnie o nim przypominał. We wrześniu ubiegłego roku powiedział na przykład, że inwestycja "mogłaby kosztować tylko około 15 miliardów funtów" - czyli równowartość 20 miliardów dolarów. Niektórzy z ekspertów uważają, że koszt byłby jeszcze wyższy, na poziomie 20 miliardów funtów, czyli ponad 25 miliardów dolarów.
Pierwsza minister Szkocji, Nicola Sturgeon, we wtorek wyśmiała ten pomysł. Bloomberg cytuje jej słowa z wystąpienia na temat zmian klimatu: "Chętnie wezmę 20 miliardów, Borysie, ale może nie wydawałabym ich na twój najnowszy most" - powiedziała Sturgeon, sugerując, że pieniądze przydałyby się Szkocji do pomocy w osiągnięciu zeroemisyjności. I dodała: "To głębokie wody ze składowiskiem broni na dnie".
Bo wysokie koszty to nie jedyny problem. Inżynierowie od początku zwracali uwagę na problemy, jakie może stanowić budowa mostu nad wodami Morza Irlandzkiego (a dokładnie Kanału Północnego, cieśniny łączącej to morze z Oceanem Atlantyckim). Wśród nich jest wspomniane przez Sturgeon składowisko.
Chodzi o Beaufort's Dyke - Rów Beauforta między Szkocją a Irlandią, przez który przechodziłaby najbardziej jak na razie prawdopodobna trasa, łącząca szkocką portową wieś Portpatrick z północnoirlandzkim Larne (odległość między nimi wynosi 45 km).
Druga z rozważanych tras miałaby zaczynać się z wysuniętego bardziej na północ Mull of Kintyre, skąd odległość do wybrzeża irlandzkiego jest mniejsza (w najwęższym miejscu cieśnina ma niespełna 20 km szerokości), ale wtedy most byłby gorzej skomunikowany z głównymi drogami - choć też nie przebiegałby nad problematycznym rowem.
Rów Beauforta ma 50 kilometrów długości i 3,5 km szerokości, a jego głębokość dochodzi do 200-300 metrów. Nie tylko głębokość byłaby problemem. Jak przypomniała Sturgeon - co zresztą powtarzają eksperci i przeciwnicy budowy - rów stał się największym brytyjskim składowiskiem broni po II wojnie światowej. Trafiły tam nie tylko konwencjonalne bomby, ale i broń chemiczna. Od lat fale wyrzucają te niewybuchy na lokalne plaże.
Samo Morze Irlandzkie też jest trudnym akwenem, głębokim i sztormowym. "The Guardian" rozmawiał z kapitanem portu w Portpatrick. Robert Erskine uważa, że most do niczego się nie przyda, jeśli inwestycja nie zostanie połączona z dostosowaniem infrastruktury drogowej. Podkreśla też, że problemem byłby wiatr, w przypadku silnych powiewów most trzeba by zamykać.
Lokalne szkockie władze ostrożnie sygnalizowały, że nie są przeciwne rozważaniom nad pomysłem premiera, ale ich zdaniem są inne inwestycje, których region potrzebuje bardziej - donosiło BBC. Słowa Nicoli Sturgeon wydają się być znacznie bardziej stanowcze, choć też trzeba pamiętać, że jest ona oponentką premiera i przeciwniczką brexitu, która wciąż ma nadzieję na kolejne referendum niepodległościowe w Szkocji (rząd w Londynie taką możliwość odrzucił, a jego zgoda jest niezbędna, by głosowanie było prawnie ważne).
Portpatrick, wieś w Szkocji. Fot. Shutterstock
Po drugiej stronie Morza Irlandzkiego nastroje powinny być - przynajmniej do tej pory - bardziej przychylne. Północnoirlandzka partia DUP (Democratic Unionist Party - Demokratyczna Partia Unionistyczna) sama w 2015 roku umieściła połączenie drogowe z główną brytyjską wyspą w swoim programie - proponowała most lub tunel.
Premier sąsiedniej Republiki Irlandii, Leo Varadkar, w ubiegłym roku mówił, że nie odrzuciłby pomysłu budowy mostu między wyspami, choć podkreślał, że to Wielka Brytania powinna za niego zapłacić. Nie wiadomo, jak do projektu odniósłby się nowy irlandzki rząd. W kraju właśnie odbyły się wybory parlamentarne, w których rządząca obecnie partia Vardkara - Fine Gael - odniosła bolesne straty. Zdobyła o 12 mandatów mniej niż ma teraz - będzie mieć 36 posłów (na 160 miejsc w Zgromadzeniu Irlandii). 38 mandatów zapewniła sobie druga z głównych irlandzkich sił, Fianna Fail, a Sinn Fein zdobyła 37 miejsc, zwiększając ich liczbę o aż 15. Sinn Fein to partia, która od lat opowiada się za zjednoczeniem Irlandii i Irlandii Północnej. Taki podział oznacza, że rząd może być trudno stworzyć.
Media przypominają też Borisowi Johnsonowi jego pomysły z czasów, gdy był burmistrzem Londynu. Wśród nich było lotnisko w ujściu Tamizy i "most ogrodowy". Żadnej z tych inwestycji nie zrealizowano, choć na planowanie mostu Johnson zdążył wydać ponad 50 milionów funtów.
Nie wszyscy eksperci krytykują pomysł premiera. Są architekci, którzy uważają, że mimo przeszkód, most dałoby się wykonać. Jeden z nich, Alan Dunlop, już wcześniej przedstawił szkic tego, jak przeprawa mogłaby wyglądać. W środowym artykule dla szkockiej gazety "The National" pisze m.in. tak: "Przeprawa drogowa i kolejowa między Portpatrick i Larne jest architektonicznie możliwa i pobudzi turystykę i wymianę handlową po obu stronach, zapewniając dodatkowe, potrzebne, połączenie po brexicie". Uzasadnia to, podając przykłady z innych krajów, w tym powołując się na doświadczenia Norwegów.
Z kolei przedstawiciel zrzeszenia inżynierów (Institution of Civil Engineers), Ian Firth, w rozmowie z Associated Press podsumował: "Ostatecznie chodzi o pieniądze. Wszystko jest możliwe, jeśli włoży się w to wystarczającą ilość pieniędzy".