Prawie całkowite zamknięcie ruchu lotniczego przez kilka miesięcy to potężny cios dla branży lotniczej, która w tym momencie praktycznie nie zarabia. Z problemami zmagają się światowi potentaci, jak chociażby Lufthansa, ale Michael O'Leary z optymizm patrzy w następne miesiące.
W rozmowie z Agencją Reutera szef Ryanaira zapowiedział, że jego niskobudżetowe linie lotnicze przygotowują się na wojnę cenową z konkurencją, która nastąpi tuż po przywróceniu ruchu turystycznego. O'Leary prognozuje, że w branży lotniczej dojdzie do szybkiego odbicia, a największym problemem będzie "dumping", czyli sprzedaż usługi poniżej kosztów produkcji. Według niego z taką sytuacją lepiej niż tradycyjni przewoźnicy poradzą sobie takie firmy jak Ryanair.
Myślę, że 2021 rok ma wszelkie szanse, by stać się przełomowym pod względem zysków. Ceny biletów będą niższe, podobnie jak i ropy naftowej. Dzięki temu można spodziewać się większego ruchu i wzrostów
- powiedział O'Leary, zapowiadając, że irlandzkie linie lotnicze nie wycofują zamówień nowych maszyn, w tym Boeingów 737 MAX. Boeing ma wrócić do produkcji maszyn w drugiej połowie 2020 roku, a pierwsze samoloty trafią do Ryanaira pod koniec bieżącego roku bądź na początku przyszłego.
Michael O'Leary już wcześniej zapowiadał, że firma posiada środki finansowe, aby przetrzymać kryzys związany z zamknięciem ruchu lotniczego przez kilka miesięcy. W ramach oszczędzania zdecydowano się obniżyć pensje pracowników o 50 proc. Według "Financial Times" Ryanair posiada 4 mld euro oszczędności (stan na 12 marca), dysponuje flotą prawie 300 samolotów wartych od 8 do 10 mld euro oraz może skorzystać z linii kredytowej w nieznanej wysokości.