Pandemia koronawirusa obniżyła popyt na ropę naftową. Skoro gospodarka w dużej części weszła w stan hibernacji, to paliwa, były znacznie mniej potrzebne. Teraz świat czeka wiele miesięcy kryzysu gospodarczego, a gospodarka w kryzysie znów oznacza mniejszy popyt na surowce, takie jak ropa naftowa i wytwarzane z niej paliwa.
Odczują to mocno spółki naftowe i potwierdził to właśnie Shell. Brytyjsko-holenderski koncern podał, że w raporcie za drugi kwartał tego roku (poznamy go 30 lipca) zamierza zaktualizować wartość swoich aktywów - w dół, i to o istotną kwotę. Te odpisy mogą sięgnąć 15-22 mld dolarów. Shell spodziewa się, że w mijającym kwartale sprzedaż spadnie o 40 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Decyzja firmy połączona jest z obniżeniem jej długoterminowych prognoz dotyczących cen ropy naftowej. Shell spodziewa się, że baryłka ropy typu Brent (to międzynarodowy punkt odniesienia dla cen surowca) w tym roku będzie kosztować średnio 35 dolarów - poprzednia prognoza zakładała 60 dolarów. W przyszłym cena ropy ma wzrosnąć do 40 dolarów, w 2022 r. do 50 dolarów, a do poziomu 60 dolarów, czyli z końca ubiegłego roku, wrócić dopiero za trzy lata.
Notowania ropy naftowej typu Brent. Źródło: investing.com
Kapitalizacja spółki, czyli wartość wszystkich jej akcji w obrocie na giełdzie, to obecnie ponad 120 mld dolarów, a jak zauważa portal investing.com, w tym roku notowania akcji Shella spadły o ponad 40 proc., co oznacza, że jak dotąd kapitalizacja spółki zmniejszyła się o 100 mld dolarów. We wtorek Shell na giełdzie w Londynie tracił około 2,5 proc.
Shell już wcześniej zdecydował, że z powodu pandemii koronawirusa obniży dywidendę (czyli pieniądze, którymi dzieli się z akcjonariuszami) po raz pierwszy od II wojny światowej (do 16 z 47 planowanych wcześniej centów na każdą akcję) i obniży wydatki na inwestycje.
W branży naftowej nie tylko Shell podejmuje takie działania. Niedawno także BP zdecydował się zaktualizować wartość aktywów o 17,5 mld dolarów. Przed obiema firmami - i nie tylko nimi - stoi jeszcze jedno, bardziej długoterminowe wyzwanie: odwrót świata od paliw kopalnych. Agencja Reutera przypomina, że w kwietniu nowy prezes Shella, Ben van Beurden, zapowiedział plan redukcji emisji gazów cieplarnianych do zera w 2050 r.