W skali świata niezmiennie najwięcej nowych przypadków koronawirusa notowanych jest m.in. w USA, Brazylii czy Indiach. Wzrost zakażeń notowany jest także w Australii, Ameryce Środkowej czy w części krajów Azji.
Jednak także coraz więcej krajów Europy ma powody do niepokoju. Znoszenie obostrzeń, rozluźnienie społeczne, okres urlopowy i związane z nią przemieszczanie się ludzi - to wszystko sprawia, że część państw albo właśnie przeżywa swoją najwyższą falę koronawirusa, albo obawia się drugiej.
Na wykresie poniżej (oraz pozostałych w tekście) średnia trzydniowa nowych przypadków zakażeń w wybranych krajach Europy.
Widoczny wzrost zachorowań - ostatnio nawet ponad 2 tys. dziennie - notowany jest w Hiszpanii. To ok. czterokrotnie więcej niż jeszcze ok. 2-3 tygodnie temu. Na razie oczywiście są to liczby dużo niższe od tych z marca czy kwietnia, niemniej system ochrony zdrowia znów został postawiony w stan podwyższonej gotowości.
Poza tym rosną obawy o stan hiszpańskiej gospodarki mocno uzależnionej od turystyki. Wielka Brytania - skąd do Hiszpanii przyjeżdża najwięcej zagranicznych turystów - w weekend wprowadziła obowiązkową 14-dniową kwarantanną dla osób przyjeżdżających stamtąd.
W większości regionów Hiszpanii obowiązkowe znów jest noszenie maseczek w miejscach publicznych.Władze Katalonii zarządziły częściowy lockdown.
Czytaj więcej: Koronawirus znów atakuje w Hiszpanii. Biura odwołują wycieczki. Hotele mogą nie przetrwać kolejnej fali
Niepokojące liczby płyną także z niektórych krajów Europy Południowo-Środkowej, w tym m.in. z Półwyspu Bałkańskiego. Z drugą falą zachorowań do czynienia ma m.in. Serbia i Chorwacja. Swój rekord zakażeń w trakcie tej epidemii właśnie notują m.in. Rumunia, Bułgaria, Macedonia, Bośnia i Hercegowina, Albania czy Czarnogóra.
Gdyby mierzyć rozmiary epidemii liczbą notowanych w ostatnich dniach przypadków na milion mieszkańców, to właśnie ten ostatni kraj należałoby obecnie uznać za europejskie "epicentrum" koronawirusa z wynikiem przekraczającym 300. Pojawiły się więc plotki, że polski rząd może wycofać się z pozwolenia na loty z Czarnogóry do Polski.
W niektórych państwach sytuacja była lub jest wręcz gorąca. W Serbii odbywały się protesty przeciwko przywróceniu niektórych restrykcji.
Za dynamiczny wzrost liczby zakażeń w Rumunii winiona jest... luka w przepisach. Na początku lipca tamtejszy Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nie można chorych izolować wbrew ich woli. Szacuje się, że pozwolił w ten sposób opuścić szpitale na własne życzenie blisko tysiącowi osób zakażonych. Dopiero od tygodnia władze Rumunii mają do dyspozycji przepisy, które pozwalają im zmuszać obywateli do izolacji.
W większości krajów zachodniej Europy nie ma bardzo wyraźnego wzrostu liczby nowych zakażeń. Wyjątkami jest jednak m.in. wspomniana już Hiszpania, a także Luksemburg. Tam kolejna fala zachorowań jest widoczna, aczkolwiek oczywiście z racji niewielkiej ludności tego kraju mówimy o liczbach ok. 100 nowych zakażeń dziennie.
W ostatnich dniach najwyższe dzienne liczby nowych zachorowań od kwietnia lub maja miały m.in. Belgia, Francja, Niemcy czy Austria, aczkolwiek na razie można mówić w ich przypadkach raczej o efekcie nowych, większych ognisk niż o trendzie wzrostowym. Niemniej władze Austrii i Niemiec w ostatnich dniach w obawie przed drugą falą nakazały na powrót noszenie maseczek w miejscach publicznych.
Bardziej niepewna sytuacja jest w Czechach. Co prawda wyraźnego skoku zachorowań tam nie było, natomiast od ponad miesiąca dziennie liczba przypadków koronawirusa przyrasta zwykle o ponad 100, co wcześniej przez blisko dwa miesiące zdarzało się bardzo sporadycznie.
W ostatnich dniach dane dotyczące nowych zakażeń w Polsce znów mogą bardziej niepokoić. Dzienna liczba nowych przypadków szybko rosła, aż w sobotę 25 lipca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 584 nowych przypadkach, co było czwartą najwyższą wartością od wybuchu epidemii w Polsce (najwięcej, 599, było 8 czerwca).
Dane za niedzielę i poniedziałek są lepsze - w poniedziałek resort zdrowia doniósł 337 nowych zakażeniach.