Rok temu rząd przyjął Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2019-2022. Jednym z jego głównych założeń było automatyczne obniżenie stawek VAT. Od stycznia 2022 roku miały spaść z 23 na 22 i z 8 na 7 proc.
Wiele wskazuje na to, że po mniejszym od obiecywanego wzroście płacy minimalnej - wedle propozycji rządu ma wynieść 2800, ani 3000 zł, również obietnic dotyczących VAT-u nie uda się dotrzymać.
Tadeusz Kościński, minister finansów, w rozmowie z Business Insiderem stwierdził, że planowana na styczeń 2022 roku obniżka nie będzie miała miejsca.
- Nie możemy sobie teraz pozwolić na powrót do niższych stawek podatku VAT, bo gospodarka tego nie udźwignie - stwierdził.
Tym samym stawki 23 i 8 proc. pozostaną w mocy na dłużej. Na jak długo? Trudno przewidzieć, warto przypomnieć, że od "tymczasowego" podniesienia VAT-u przez rządy Platformy minęło osiem lat. Rząd Donalda Tuska zmagał się jednak ze skutkami globalnego spowolnienia gospodarczego, które rykoszetem uderzyły w polską gospodarkę. Rządy PiS miały znacznie lepsze warunki gospodarcze do wprowadzenia ewentualnej obniżki podatku - przed epidemią koronawirusa mogliśmy bowiem korzystać ze szczytu koniunktury.
Obniżenie podatku VAT było tymczasem jedną obietnic wyborczych złożonych przez PiS w roku 2014. Również Andrzej Duda, ubiegając się o pierwszą kadencję, zarzucał swojemu konkurentowi, ówczesnemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, podpisanie ustaw podwyższających podatki.
Dlaczego VAT-u nie można obniżyć, skoro, zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego, sytuacja budżetu jest dobra? Wyliczenia, które przedstawił w połowie lipca szef rządu, są mocno "podkręcone". Stwierdził, że w czerwcu wzrosły o 3 proc. Morawiecki skrzętnie ukrył jednak informację, że stało się tak wyłącznie dzięki NBP, który właśnie w czerwcu przekazał do budżetu 7,4 mld zł zysku.
Czytaj też: Nowa matryca VAT, stare absurdy. Stawka za ciastko na miejscu większa niż przy zamówieniu na wynos
Ministerstwo Finansów, cytowane przez OKO.press, było bardziej skrupulatne. Poinformowało, że gdyby odjąć od przychodu środki z NBP wtedy dochody budżetu są mniejsze o 2,1 mld zł. A to oznacza spadek o mniej więcej jeden procent.
Pomimo zwiększających się, zdaniem premiera, dochodów, znowelizowany budżet na rok 2020 i tak będzie solidnie obciążony deficytem. Ten może wynieść, według oficjalnych szacunków ministra finansów, nawet 100 mld zł.