Podatek od utraty retencji ma zostać rozszerzony i obejmować działki już od 600 mkw, jeśli będą zabudowane w 50 proc. Obecnie opłata dot. nieruchomości powyżej 3,5 tys. mkw, które są zabudowane w 70 proc. Z tego tytułu Wody Polskie otrzymują zaledwie 6,24 mln zł, a samorządy 700 tys. zł rocznie. Po zmianie przepisów liczba płatników podatku od deszczu (inaczej nazywanego też podatkiem od betonu) wzrośnie 20-krotnie.
Jak informuje Dziennik.pl nowe przepisy obejmą nie tylko nieruchomości na niewielkich działkach, ale także tereny zurbanizowane, również w centrach miast. Podatek od betonu będą musiały płacić też nieruchomości, do których doprowadzona jest kanalizacja. Obecne przepisy obejmuje jedynie zabudowania nieujęte w systemie kanalizacji. Danina będzie niezależna od opłaty za odprowadzanie wód opadowych lub roztopowych, czyli tzw. deszczówki.
Przepisy nie zawierają wyłączeń dla samorządów. Oznacza to, że także miasta i gminy będą musiały uiścić opłatę retencyjną, jeśli posiadane przez nie nieruchomości, nie spełnią wymagań. Może zapobiegać to betonowaniu placów, skwerów czy rynków, co w ostatnich latach stało się dużym problemem. Za przykład może służyć rynek w Skierniewicach.
Dodatkowy podatek od deszczu, może skutecznie powstrzymać samorządy przed tworzeniem nowych betonowych placów. Ciężko jednak orzec, czy zmieni to istniejący krajobraz. Podatek od betonu bowiem niespecjalnie uderzy w budżety samorządów. Jak wylicza Dziennik.pl opłata roczna za Plac Zamkowy wyniesie 15 tys. zł. Z kolei Krakowski Rynek kosztowałby ratusz 60 tys. zł. W skali największych polskich miast nie są to duże koszta.
Zdecydowanie bardziej mogą odczuć je właściciele niewielkich działek. Dla nich opłata roczna wyniesie około 1350 zł według wyliczeń Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Resort wylicza, że wpływy z podatku od retencji wzrosną z 6 do 180 mln złotych. Środki mają zostać wykorzystane do przeciwdziałania podtopieniom oraz skutkom susz.