19-letni hobbysta zbiera dane, na które potem powołuje się sam Morawiecki. Ministerstwo pomija
W środę pisaliśmy o tym, że premier Mateusz Morawiecki naciągnął prognozy naukowców z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego pod swoją tezę, jakoby każdego dnia wzrost liczby zakażeń na skutek protestów ulicznych miał wynosić około 5 tys. osób. Jak udowadnialiśmy, z modelu i prognozy ICM UW nie wynika taki wniosek, na co zresztą wskazywali już dzień przed słowami Morawieckiego sami naukowcy.
Rząd nie udostępnia zbioru danych o epidemii. Robi to 19-latek
W całej historii warto zwrócić jednak uwagę także na jeszcze jeden szczegół. Otóż dane Ministerstwa Zdrowia, na podstawie których naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego opierają swoje prognozy, pochodzą ze zbioru przygotowanego przez Michała Rogalskiego. Na stronie z modelem ICM UW jest to napisane bardzo wyraźnie.
Kim jest Michał Rogalski? To nie żaden urzędnik resortu zdrowia, ale 19-latek, który już w marcu zaczął tworzyć ogólnodostępną bazę danych o rozwoju epidemii w Polsce. Jak informuje, była to jego "forma sprzeciwu wobec obecnego chaosu informacyjnego". Od tego czasu w gromadzeniu danych zaczęła go wspierać grupa zapaleńców. Michał Rogalski pisze także na podstawie zbieranych liczb analizy dotyczące sytuacji epidemicznej w Polsce - można je przeczytać na Gazeta.pl pod tym linkiem.
Od początku epidemii - od blisko ośmiu miesięcy - nie powstał żaden publiczny, ogólnodostępny dokument, z którego można by czerpać na bieżąco dane o rozwoju epidemii. Owszem, Ministerstwo Zdrowia publikuje codziennie raporty m.in. o liczbie osób zakażonych, zmarłych, hospitalizowanych, przetestowanych itd. na Twitterze i Facebooku. Swoje dane publikują także m.in. lokalne urzędy wojewódzkie czy stacje sanitarno-epidemiologiczne. Ale nie ma jednego miejsca stworzonego przez rząd czy instytucję publiczną, gdzie wszystkie te dane historyczne można otrzymać. Gdyby ktoś zechciał np. sprawdzić dzienną liczbę nowych zakażeń z ostatnich 30 dni, musiałby przejrzeć profil Ministerstwa Zdrowia na Twitterze albo Facebooku i spisywał codzienne dane z 30 wiadomości.
W przeciwieństwie do polskiego rządu, ogólnodostępne, publiczne i kompleksowe bazy danych o sytuacji epidemicznej utworzyło wiele krajów Europy - np. Czechy, Wielka Brytania, Dania, Islandia czy Francja.
Z bazy Rogalskiego korzystają nie tylko np. dziennikarze czy "zwykli" obywatele zainteresowani statystykami. To także źródło wiedzy właśnie m.in. na naukowców, w tym tych prognozujących przebieg epidemii. Jak wspomnieliśmy - korzysta z niej także ICM UW.
Dochodzimy więc do zupełnie absurdalnej sytuacji - w środę premier Mateusz Morawiecki powołał się (i to błędnie!) na prognozę, u której źródeł stoi baza danych uzupełniana w wolnym czasie przez 19-latka. Oczywiście zarówno zbiór danych, jak i prognoza ICM UW, są prawidłowe. Niemniej sytuacja, w której premier polskiego rządu w swoich wystąpieniach (oby nie działaniach) bazuje nie na tym, co dostał bezpośrednio z Ministerstwa Zdrowia albo od swoich współpracowników i doradców, ale na danych (i wierze w ich poprawność) notowanych hobbystycznie przez tegorocznego maturzystę, wydaje się zdumiewająca. Internauci kpią, że jedna błędna liczba wpisana w Excelu przez Rogalskiego może skutkować wprowadzeniem narodowej kwarantanny. To rzecz jasna gruba przesada, ale na swój sposób także trafne podsumowanie chaosu informacyjnego.
Naukowcy mają problem z dostępem do danych
W komentarzu dla portalu komputerswiat.pl Ministerstwo Zdrowia informuje, że "gromadzi i przekazuje bardziej szczegółowe, zagregowane i zanonimizowane dane zespołom prognostycznym, pracującym w ramach zespołu analitycznego przy ministrze zdrowia".
W ramach prac zespołu udostępniane są dane konieczne do szczegółowych analiz, zgodnie z bieżącym zapotrzebowaniem informacyjnym Ministerstwa Zdrowia. MZ aktywnie wspiera współpracujące zespoły w pozyskiwaniu danych również z innych instytucji w celu poprawy jakości ich modeli i prognoz. Równocześnie MZ nie ingeruje w prowadzone prace i to jakie dane są ostatecznie wykorzystywane przez zespoły badawcze
- komentuje resort.
Pytanie o jakość danych i chęć Ministerstwa Zdrowia do ich udostępniania pozostaje jednak otwarte. Być może osoby bezpośrednio współpracujące z rządem rzeczywiście mają do nich łatwy dostęp. Niestety Michał Rogalski informuje, że kolejne zespoły badawcze meldują mu poważny problem z otrzymaniem zagregowanych danych o rozwoju epidemii w Polsce.
Dla podkreślenia - nie chodzi o problemy z dostępem do "łatwo obrabialnych" danych (umówmy się - dla osoby, która chciałaby analizować dane o epidemii w Polsce, zebranie ich z tysięcy tweetów Ministerstwa Zdrowia byłoby istną drogą przez mękę) dla "zwykłych" Polaków czy nawet dziennikarzy i blogerów. Choć i dla nich nie powinien być to problem. Mowa o sytuacji, w której od ściany odbijają się badacze - których analizy mogłyby wszak rzucać nowe światło na sytuację epidemiczną w Polsce i wspierać rząd w walce z koronawirusem.
Rządowe dane są po prostu tajne. Problem poruszałem już w sierpniu, gdy kolejne zespoły badawcze prosiły mnie o możliwość korzystania z danych, bo odbijały się od ścian instytucji publicznych. Jedną z nich był właśnie ICM UW, który przygotowuje prognozy m. in. właśnie dla rządu. Okazało się, że moja baza danych, którą prowadzę od początku pandemii, jest jedyną taką dostępną w Polsce. Korzystanie z pracy wolontariuszy było jedyną możliwością i ogromnym ułatwieniem. Fakt, że oficjalne dane nie są udostępniane nawet do badań naukowych jest po prostu niedopuszczalny. Moja praca nie powinna być potrzebna, a baza danych tego typu powinna być udostępniana przez rząd
- komentuje na Twitterze Michał Rogalski.
-
Spóźnialscy stracą prawo do 500 plus. Do kiedy trzeba złożyć wniosek o świadczenie?
-
Izrael światowym liderem szczepień przeciw COVID-19. Ale są wobec niego też oskarżenia [WYKRES DNIA]
-
PIT. Są nowe ulgi podatkowe. Co można odliczyć?
-
Brexit uderza w szkockich rybaków. Czują się oszukani przez Johnsona. "Nasi klienci się wycofują".
-
RMF FM nieoficjalnie: Służby dostały rekomendację. Będą masowe kontrole firm łamiących restrykcje
- Polski kret sondy InSight nie mógł wbić się w powierzchnię Marsa. NASA kończy tę część misji
- Przez pandemię lotniczy ruch pasażerski w rok zmalał o 60 proc. IATA: wróci do normy najwcześniej za trzy lata
- Mamy tyle aut elektrycznych co USA i Chiny kilka lat temu. Niemcy rejestrują tyle w tydzień
- Nord Stream 2 znów buduje gazociąg na niemieckich wodach
- Producenci turbin przygotowują się do spalania wodoru