W czwartek 10 grudnia ogłoszono, że Polska i Węgry doszły do porozumienia z Unią Europejską, dzięki czemu budżet wspólnoty na lata 2021-2027 nie zostanie zawetowany. Strony polska i węgierska ustąpiły, ponieważ w konkluzje szczytu Rady Europejskiej wpisano wytyczne i warunki dotyczące zasady "pieniądze za praworządność. Premier Mateusz Morawiecki odtrąbił sukces.
- W konkluzjach jest bardzo wyraźne zdanie, że nawet samo ustalenie, że jest jakiś problem z tak zwaną praworządnością nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu sankcyjnego - powiedział szef polskiego rządu.
Czy premier Mateusz Morawiecki ma się z czego cieszyć? Były ambasador RP przy Unii Europejskiej Jan Truszczyński wyjaśnił w rozmowie z telewizją TVN24, że konkluzje, o których mówił premier, nie zmieniają treści samego rozporządzenia dotyczącego powiązania wypłat z przestrzeganiem zasady praworządności.
- Rozporządzenie "pieniądze za praworządność" zostało przyjęte w całości. Żadna jego interpretacja nie może zmienić faktu, że rozporządzenie, jako takie istnieje. - Istotne jest to, że służby prawne Komisji Europejskiej i sekretariatu Rady Unii Europejskiej uważają, że te konkluzje, o których mówił Mateusz Morawiecki, nie zmieniają, nie naruszają treści samego rozporządzenia. Istotne jest również to, że Parlament Europejski wydaje się nie mieć obiekcji do treści konkluzji - powiedział Truszczyński.
Były ambasador stwierdził także, że "wszystko, co się wydarzy od 1 stycznia 2021 i okaże się czymś, co nie spełnia kryterium praworządności - a ono jest bardzo precyzyjnie opisane w rozporządzeniu, może być przedmiotem postępowania".